Boom na graffiti w Stanach Zjednoczonych pojawił się po spopularyzowaniu farb w sprayu. W ten sposób mieszkańcy gett zaznaczali w przestrzeni miejskiej swoją obecność. Już pod koniec lat 70. w San Francisco odbyła się pierwsza duża wystawa „Estetyka graffiti". U nas streetart, czyli sztuka ulicy – bardzo dynamicznie rozwijająca się na świecie – jest ciągle niedoceniana. Dlaczego?
Marcin S. Gołębiewski:
Zapewne spowodowane jest to brakiem zainteresowania tym zjawiskiem ze strony ważniejszych instytucji wystawienniczych w kraju. Wyjątkiem są może Wrocławskie BWA (współpraca ze Zbiokiem) czy Sopocka Państwowa Galeria Sztuki.
Ta ostatnia przygotowuje wystawę polskiego streetartu i graffiti, prezentującą dokonania z ostatnich kilkudziesięciu lat. Jest zaplanowana na 2014 r.
Widać jednak zmianę podejścia do tej dyscypliny, o czym świadczą zakupy dokonywane od niedawna przez instytucje i muzea. Jest to ważny sygnał dla kolekcjonerów. W tym roku Muzeum Narodowe w Krakowie zwróciło się do krakowskiego festiwalu ArtBoom (pokaz prac w przestrzeni publicznej) z prośbą o współpracę przy stworzeniu muralu na elewacji jednego z oddziałów muzeum. Wykonał go M-City, jeden z najlepszych streetartowców. Też w 2012 r. przy okazji otwarcia stałej ekspozycji w Muzeum Armii Krajowej na jednej z krakowskich kamienic powstał mural „Nikt nie rodzi się bohaterem" autorstwa Dariusza Paczkowskiego, nazywanego polskim Banksy'm. Niedawno artysta został również zaproszony do udziału w wystawie „Nowa Sztuka Narodowa" w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie (była to część 7. Biennale Sztuki Współczesnej w Berlinie). Na potrzeby ekspozycji artysta powielił mural namalowany w Bielsku-Białej zaraz po katastrofie smoleńskiej (2010 r.).