Wy­da­rze­niem, któ­re sku­pi­ło na so­bie uwa­gę gra­czy, był fi­nal­ny od­czyt PKB w Pol­sce. Jak po­dał GUS, pol­ska go­spo­dar­ka w I kwar­ta­le te­go ro­ku uro­sła o 0,5 proc. Wy­nik ten oka­zał się tyl­ko nie­znacz­nie lep­szy od wstęp­nych da­nych. Mó­wi­ły one o wzro­ście rzę­du 0,4 proc.

Co cie­ka­we zło­ty za­czął moc­no tra­cić wo­bec in­nych wa­lut jesz­cze przed pu­bli­ka­cją tych da­nych. Do­lar na po­cząt­ku dnia kosz­to­wał na­wet 3,29 zł. Eu­ro by­ło wy­ce­nia­ne na 4,22 zł. O ile jed­nak w ko­lej­nych go­dzi­nach han­dlu zło­ty od­ro­bił część strat do ame­ry­kań­skiej waluty – po po­łu­dniu do­lar kosz­to­wał 3,26 zł – o ty­le eu­ro kon­ty­nu­owa­ło swój marsz w gó­rę. W pew­nym mo­men­cie trze­ba by­ło za nie za­pła­cić na­wet 4,24 zł, a w czwartek już 4,27 zł (dolar 3,29 zł). Skąd ta­ka roz­bieżność? Wy­ni­ka ona przede wszyst­kim z za­cho­wa­nia pa­ry euro/do­lar. Eu­ro­pej­ska wa­lu­ta po kil­ku dniach zno­wu za­czę­ła wy­raź­nie umac­niać się wo­bec do­la­ra.

Sła­bość na­szej wa­lu­ty można tłu­ma­czyć także wy­da­rze­nia­mi na ryn­ku dłu­gu. Jesz­cze na począt­ku ma­ja ren­tow­ność 10-let­nich ob­li­ga­cji wy­no­si­ła 3 proc. W śro­dę osią­gnę­ła ona już po­ziom 3,55 proc.