Same startupy powinny skupić się na produkcie i szukaniu klientów, a nie inwestorów. Na szczęście sporo jest już programów akceleracyjnych czy nieformalnych form współpracy korporacja–startup, z których można skorzystać. Dzięki nim nie pompuje się pieniędzy w coś, o czym nie do końca wiadomo, że jest komuś potrzebne. Takie wnioski płyną z panelu „Realne wsparcie czy niewystarczające działania? – rola instytucji państwowych w stymulacji wchodzenia w czwartą rewolucję przemysłową", zorganizowanego przez „Rzeczpospolitą" w ramach konferencji Przemysł 4.0 w Katowicach.
Przekonać załogę
Justyna Janicka, współzałożycielka 1000 Realities, firmy, która wykorzystuje technologię wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości do szkolenia pracowników i usprawniania pracy, wskazała, że najtrudniejszy moment to poproszenie potencjalnego klienta, żeby włożył okulary i zobaczył, jak ta technologia działa.
– Kiedy zobaczy to po raz pierwszy, od razu widzi korzyści i ogrom zastosowań dla tej technologii u siebie w przedsiębiorstwie – mówiła. – Trochę trudniej sprawa wygląda z rzeczywistością rozszerzoną, dlatego że tu jeszcze trzeba wśród szeregowych pracowników wzbudzić poczucie, że to wcale nie chodzi o to, że chcemy ich kontrolować. Muszą zrozumieć, że chodzi o zapewnienie wsparcia i pomocy w efektywniejszej pracy – dodała.
Dawid Ostręga z Talent Management in Tech Companies zaznaczył, że czasem przy wprowadzaniu nowego systemu pracownicy wpadają w panikę. – Wszyscy byli przekonani, że wprowadzamy go po to, żeby się ich wszystkich pozbyć – mówił.
Pracownikom trzeba wytłumaczyć, że wcale nie chce się zwolnić połowy kadry, tylko podnieść poziom ich wartości dla firmy.