Nie warto ryzykować na giełdzie, bo zyski mogą rozczarować

Na razie niewiele się zmieniło. Gdy podsumowujemy wyniki z kilku ostatnich lat, wciąż najlepiej wypadają akcje i fundusze akcyjne, a słabo lokaty walutowe. O ile jednak na razie nie widać zmiany tendencji na rynku walutowym, o tyle w przypadku akcji jest ona dość wyraźna – zyski prawdopodobnie będą maleć

Publikacja: 05.03.2008 11:09

Nie warto ryzykować na giełdzie, bo zyski mogą rozczarować

Foto: Rzeczpospolita

Przez kilka lat sytuacja na giełdzie była znakomita. Mniej więcej pół roku temu doszło do załamania. Nie pozostało to bez wpływu na wyniki inwestycji rozpoczętych przed trzema laty.

Ten, kto w marcu 2005 roku kupił akcje spółek notowanych na warszawskiej giełdzie i trzyma je do tej pory, wciąż jeszcze może być zadowolony. Niektóre akcje przyniosły co prawda straty (dotyczy to także największych firm), ale w większości przypadków mogliśmy sporo zarobić, choć już nie tak dużo jak poprzednio.

Gdybyśmy mieli w swoim portfelu akcje 20 największych spółek z naszego parkietu, kupione trzy lata temu, to teraz ich wartość byłaby większa o 66 proc. Gdy podliczaliśmy efekty inwestycji z podobnie skonstruowanego portfela na początku września 2007 roku, trzyletni zysk wynosił 125 proc., a więc był prawie dwukrotnie wyższy.

Sytuacja wygląda jeszcze gorzej, gdy porównuje się wyniki systematycznych inwestycji w akcje. Przez ostatnie trzy lata zarobiliśmy tylko około 12 proc., natomiast we wrześniu ubiegłego roku nasz zysk wynosił prawie 60 proc. Mówiąc szczerze, 12 proc. za ponoszenie ryzyka przez trzy lata, bo na tym przecież polega inwestowanie na giełdzie, to bardzo słaby wynik. Oczywiście, na poszczególnych papierach można było dużo więcej zyskać (albo też stracić). Ale uśrednione dane bardzo dobrze obrazują zmiany, jakie zaszły na giełdzie w ostatnich miesiącach.

Choć od paru miesięcy kursy na giełdzie spadają, inwestycje w fundusze akcyjne nadal przynoszą bardzo dobre efekty. Średni wzrost wartości ich jednostek w ciągu trzech lat wyniósł 60 proc. (inwestycje jednorazowe), a w przypadku systematycznego inwestowania 13 proc. To bardzo dobry wynik w zestawieniu z innymi formami lokowania pieniędzy.

Warto jednak zwrócić uwagę, że systematyczne dokupywanie niektórych rodzajów obligacji przyniosło nawet 7 – 8-proc. zyski. Biorąc pod uwagę nieporównywalnie mniejsze ryzyko związane z inwestycjami w papiery skarbowe, trzeba przyznać, że dla drobnych ciułaczy lokujących stopniowo oszczędności był to dużo lepszy pomysł inwestycyjny niż fundusze akcyjne.

Oczywiście, zyski najlepszych funduszy – sięgające 20, a nawet 30 proc. – są zdecydowanie atrakcyjniejsze od obligacji. Problemem może być jednak wybranie takiego funduszu, który okaże się najefektywniejszy. To, że w obecnym zestawieniu okazał się najlepszy, nie daje gwarancji, że będzie taki również za kolejne trzy lata.

Inwestując jednorazowo w fundusze akcyjne, zarobiliśmy przez trzy lata co najmniej 30 proc. Nie jest to wynik imponujący zważywszy, że wartość WIG20 wzrosła w tym czasie o 45 proc., a WIG o 96 proc. (porównywalne wyniki, około 95 proc., przyniosły jednorazowe inwestycje w jednostki najlepszych funduszy).

Ale nie ma co narzekać, bo mogło być znacznie gorzej. Gdybyśmy wybrali fundusze zagraniczne, wszystko jedno czy akcyjne, czy obligacyjne, ale rozliczane w złotych, mielibyśmy prawdziwy powód do zmartwienia. Ciągłe umacnianie się naszej waluty od kilku lat zdecydowanie zmniejsza atrakcyjność takich inwestycji.

Dla dysponujących obecnie większą gotówką ostatnie miesiące powinny być nauczką, że na giełdzie można nie tylko zarobić, ale i dużo stracić. Trochę bezpieczniejsze jest inwestowanie za pośrednictwem funduszy, ponieważ powinny one dostosowywać skład swojego portfela do sytuacji rynkowej.

Niezależnie jednak od wybranej formy, zainwestowanie wszystkich środków w akcje lub fundusze akcyjne jest nie tylko bardzo ryzykowne – jak zawsze, ale ostatnio również coraz mniej opłacalne. W razie niekorzystnego rozwoju wypadków trzy lata mogą nie wystarczyć do odrobienia ewentualnych strat. Na razie najrozsądniejszą strategią jest ochrona kapitału, przy czym trzeba wziąć pod uwagę nie tylko ryzyko związane z inwestycjami, ale również z rosnącą ostatnio inflacją.

Trzy lata temu, na początku marca 2005 r., rozpoczęliśmy systematyczne oszczędzanie. Co miesiąc te samy kwoty przeznaczaliśmy na zakup obligacji skarbowych, jednostek funduszy inwestycyjnych, akcji, walut obcych oraz na założenie bankowej lokaty złotowej.

W tym samym czasie jednorazowo zainwestowaliśmy w takie same instrumenty finansowe, jakie wybraliśmy do systematycznego oszczędzania. Raz wpłaciliśmy pieniądze, a jeśli lokata kończyła się np. po roku, zakładaliśmy taką samą (oczywiście na nowych warunkach).

26 lutego 2008 r. podsumowaliśmy efekty. Zyski lub straty osiągnięte dzięki systematycznemu oszczędzaniu nie pokrywają się z wynikami jednorazowych inwestycji dokonanych trzy lata temu. Jest to skutek dwóch czynników.

Po pierwsze, w przypadku inwestycji jednorazowej przez cały czas pracowała pełna kwota (a nie rosnąca co miesiąc), co jest szczególnie ważne przy lokatach przynoszących zysk w postaci odsetek. Po drugie, w przypadku akcji i funduszy inwestujących w akcje duże znaczenie mają zmiany kursów na giełdzie; wyniki zależą od ceny akcji w dniu rozpoczęcia i podsumowania inwestycji.

Obligacje skarbowe

Zainwestowaliśmy w papiery dostępne na giełdzie: trzyletnie (TZ), dziesięcioletnie o zmiennym oprocentowaniu (DZ) i dziesięcioletnie o stałym oprocentowaniu (DS), pięcioletnie o stałym oprocentowaniu (PS i SP) oraz 20-letnie (WS). W sieci PKO BP kupiliśmy dwulatki o stałej stopie (DOS) i czterolatki (COI) o zmiennej. Cyfry występujące po literach oznaczających rodzaj obligacji wskazują na miesiąc (dwie pierwsze) i rok wykupu papieru. Określeń tych użyliśmy na wykresie. Za odsetki od obligacji kupowaliśmy kolejne papiery tego samego typu. Zyski z papierów notowanych na giełdzie są wyliczone po uwzględnieniu prowizji maklerskiej pobieranej przy zakupie (1 proc. wartości transakcji). Obliczenia uwzględniają należne odsetki.

Akcje

Wyliczyliśmy zyski z inwestycji w akcje 20 spółek, które były największe na warszawskiej giełdzie trzy lata temu. Założyliśmy, że kupując akcje, płacimy prowizję maklerską w wysokości 1 proc. wartości transakcji.

Fundusze inwestycyjne

Jednostki uczestnictwa funduszy kupowaliśmy po cenach sprzedaży obowiązujących danego dnia. Bieżącą wartość portfela obliczyliśmy, mnożąc liczbę jednostek przez ich wartość.

Lokaty złotowe w bankach

Oprocentowanie lokat określiliśmy na podstawie średnich stawek w 20 największych bankach. Zyski zostały podane przy założeniu, że nie zerwiemy lokat do końca umowy. W przypadku inwestycji jednorazowej podliczyliśmy zyski z pięciu kolejnych lokat rocznych.

Waluty

Dolary i euro kupowaliśmy oraz sprzedawaliśmy w kantorze. Zdeponowaliśmy je w banku na lokatach terminowych.

Wybrany rodzaj inwestycji powinien przede wszystkim zależeć od naszej skłonności do ryzyka. Musimy też odpowiedzieć sobie na pytanie, czy gotówka, którą zamierzamy ulokować, na pewno nie będzie nam potrzebna w ciągu całego okresu inwestycji.

Jeśli chcemy zamrozić środki na dwa – trzy lata, powinniśmy jak najlepiej zdywersyfikować portfel. Jeżeli nasza skłonność do ryzyka jest co najmniej średnia, to mniej więcej połowę naszych aktywów mogą stanowić akcje polskich firm lub fundusze akcji. Kolejne 10 – 15 proc. można zainwestować w akcje małych i średnich spółek z regionu środkowoeuropejskiego, a ok. 10 proc. w fundusz sektorowy czy aktywnej alokacji działający na globalnym rynku. W portfelu powinny się też znaleźć formy lokat, które są relatywnie niezależne od koniunktury na rynkach akcji, np. w surowce (10 – 20 proc.) czy spółki nienotowane na giełdzie (10 proc.; za pośrednictwem funduszy private equity czy venture capital).

Osobom o mniejszej skłonności do ryzyka proponowałbym zamiast funduszy akcyjnych zrównoważone czy stabilnego wzrostu. Ważne jest określenie odpowiedniego momentu rozpoczęcia inwestycji. Należy jednak pamiętać, że trafienie w tzw. dołek jest niezmiernie trudne. Dlatego radziłbym podzielić gotówkę na kilka części i inwestować etapami w ciągu dwóch – trzech miesięcy.

Ostrożnie podchodziłbym do produktów strukturyzowanych, które z reguły mają wiele ukrytych kosztów. Szczególnie zwróciłbym uwagę na koszt wycofania się z inwestycji przed terminem. Postawiłbym też na własną wiedzę i nie kierowałbym się wyłącznie opiniami doradców, którzy rekomendują określone produkty.

Sytuacja na rynku jest obecnie zmienna, ryzyko inwestycyjne znaczące, dlatego na dwa – trzy lata rekomendowałbym lokatę w fundusz z ochroną kapitału, np. Skarbiec Ochrony Kapitału, a na okres powyżej pięciu lat – w fundusz akcyjny aktywnej alokacji, np. AIG Aktywnej Alokacji, który może zabezpieczać się przed ryzykiem. Przy krótszym czasie inwestycji, około roku, zalecałbym fundusze rynku pieniężnego, atrakcyjne lokaty bankowe lub modne ostatnio poliso-lokaty. Atrakcyjność funduszy pieniężnych rośnie, jeśli spodziewane są podwyżki stóp procentowych; prawdopodobnie będą jeszcze dwie takie podwyżki. Przy rosnących stopach maleje atrakcyjność długoterminowych lokat bankowych o stałym oprocentowaniu na rzecz lokat o zmiennej stopie.

Ostatnio pojawia się wiele produktów strukturyzowanych z ochroną kapitału o bardzo różnej konstrukcji. Są one polecane głównie klientom, którzy myślą o ponadtrzyletniej inwestycji. Wybierając taki produkt, należy zwrócić uwagę na gwarancję zachowania kapitału (najczęściej od 90 do 110 proc.), możliwość zarabiania nie tylko na wzroście, ale też np. na różnicach w wartościach indeksów, udział inwestora w zysku (od poniżej 100 do nawet 500 proc.), koszty oraz stosunkowo wysokie opłaty za wcześniejsze wycofanie się z inwestycji.

Według mnie jednym z ciekawszych tego rodzaju produktów był „Allianz Bonus WIG20 na każdą pogodę”. Pozwalał zarabiać na odchyleniach od początkowej wartości indeksu. Klient zyskiwał zarówno wtedy, kiedy indeks spadał, jak i wówczas, kiedy piął się w górę, bo brana była pod uwagę wartość bezwzględna tych odchyleń (z pewnymi ograniczeniami).

Osobom przyzwyczajonym do standardowych form inwestowania polecałbym fundusze parasolowe. Dzięki nim możemy ulokować oszczędności w funduszu pieniężnym i sukcesywnie, etapami przesuwać je do funduszu akcji. Nigdy jednak nie należy lokować tylko na jednym rynku w jeden rodzaj produktów. Podejmując decyzje inwestycyjne, należy się koncentrować na możliwym do zaakceptowania ryzyku, a nie historycznych stopach zwrotu.

Jeśli chodzi o giełdy, to nie oczekiwałbym szybkiego powrotu do tendencji wzrostowej. Dlatego, inwestując w akcje, należy bardzo starannie wybierać spółki na podstawie analizy fundamentalnej, czyli głównie na podstawie osiąganych wyników. Nie da się, tak jak w pierwszej połowie ubiegłego roku, zarobić, inwestując w cokolwiek.

Ryzykowne są również obligacje o dłuższym terminie wykupu, czyli za pięć lub dziesięć lat. Ich rentowność będzie tym mniejsza, im wyższa będzie inflacja. A zagrożenie dość wysoką inflacją jest wciąż realne.

Atrakcyjne mogą się okazać inwestycje w surowce, ale również należy je traktować wybiórczo i przyglądać się, jak kształtuje się popyt i podaż. Ceny części surowców, na przykład platyny, osiągnęły wysoki pułap i istnieje ryzyko, że nie będą już tak szybko rosnąć. Podobnie jest ze srebrem. Zdrożeć może np. olej sojowy, bawełna czy miedź.

Jeśli chodzi o waluty, to euro będzie się wciąż umacniać w stosunku do dolara i pewnie taka tendencja utrzyma się do momentu, kiedy Fed zacznie podnosić stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych. Dlatego można liczyć na zysk, jeśli postawi się na wzrost kursu euro, franka szwajcarskiego czy złotego w stosunku do dolara amerykańskiego.

Trwająca przez ponad 4,5 roku hossa spowodowała, że inwestorzy całkowicie zapomnieli o ryzyku. Pierwsze negatywne sygnały płynące ze Stanów Zjednoczonych z reguły ignorowali, za co przyszło im słono zapłacić. Do tego doszły emocje, które wzięły górę w styczniu i doprowadziły do fali umorzeń jednostek funduszy, co pociągnęło dalszy spadek kursów na giełdzie.

Wydaje się, że sytuacja w USA powinna się ustabilizować w połowie roku, co wpłynie łagodząco także na regionalne rynki.

W długim terminie najlepiej oceniane przez analityków są rynki azjatyckie i rozwijające się, na przykład kraje BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny). Dzięki silnej gospodarce również polska giełda jest postrzegana jako atrakcyjna dla inwestorów.

Przez kilka lat sytuacja na giełdzie była znakomita. Mniej więcej pół roku temu doszło do załamania. Nie pozostało to bez wpływu na wyniki inwestycji rozpoczętych przed trzema laty.

Ten, kto w marcu 2005 roku kupił akcje spółek notowanych na warszawskiej giełdzie i trzyma je do tej pory, wciąż jeszcze może być zadowolony. Niektóre akcje przyniosły co prawda straty (dotyczy to także największych firm), ale w większości przypadków mogliśmy sporo zarobić, choć już nie tak dużo jak poprzednio.

Pozostało 95% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy