„Kafelki” brzmi dość szorstko. Azulejos (czyt. azuleżusz, liczba mnoga od azulejo) – o wiele romantyczniej. Można nawet doszukać się w tej nazwie słynnego portugalskiego saudade – nieokreślonego smutku pomieszanego z tęsknotą, które ma wbudowany w charakter każdy Portugalczyk, a które łączy się nieodmiennie ze wspomnieniem dawnej świetności Portugalii jako kraju odkrywców dalekich lądów i ich wielkich bogactw.
Ceramiczne kafelki znali już starożytni Egipcjanie. Niemal każdy kraj je dzisiaj produkuje. Ale żaden nie stosował i nie stosuje kafelków tak powszechnie jak Portugalczycy. Wyspecjalizowali się oni w sztuce wypalania, malowania i układania azulejos tak dalece, że stały się one ich sztuką narodową. Szybko zauważy to każdy przybywający do Portugalii. Azulejos zdobią fasady i wnętrza domów mieszkalnych oraz budynków publicznych, pałaców, kościołów, restauracji, sklepów, warsztatów, stacji metra. Towarzyszą Portugalczykom w życiu codziennym na każdym kroku. W ich otoczeniu Portugalczycy jedzą, mieszkają, modlą się, pracują.
[srodtytul]Na początku była glina [/srodtytul]
Blok gliny jest gładki jak kostka masła, waży 20 kilogramów. Wpada do rynny, w której kręcą się dwie długie śruby. Z łatwością mielą one glinę i przesuwają ją dalej. Wymieszana glina transportowana jest w ten sposób do drugiego urządzenia. Tym razem zakrytego. Nie widać, co dzieje się wewnątrz, ale już po chwili z drugiego końca wysuwa się równa, cienka gliniana deska. Jeszcze dosyć miękka.
Kolejny pracownik rzutem oka ocenia jej jakość. Wybrakowane plastry odrzuca z powrotem do mielenia, a dobre – kiedy uzbiera się ich kilka – kroi naprężonym prętem, jak bochenek chleba kroją w piekarni na kromki. Szerokość i długość każdego kafla jest taka sama, ustalona raz na zawsze – 14 centymetrów.