Dyplom nie daje gwarancji, ale pomaga

Przy średniej stopie bezrobocia wynoszącej w połowie ubiegłego roku 9,6 proc. analogiczny wskaźnik dla osób z wyższym wykształceniem to tylko 3,8 proc.

Publikacja: 12.03.2008 20:19

Ucz się synu, ucz, bo nauka to potęgi klucz – mawiali w dawnych czasach rodzice, widząc, że ich pociecha bardziej niż nauką interesuje się płcią odmienną, sportem lub najzwyklejszym zbijaniem bąków (niepotrzebne skreślić). Czy w dzisiejszych czasach, gdy dochodzi do przewartościowania najtrwalszych prawd, owa maksyma dalej obowiązuje?

Na pozór ludzie wciąż w nią wierzą. Od 1990 roku trwa w Polsce boom edukacyjny. Między 1991 a 2007 rokiem liczba studentów zwiększyła się blisko pięciokrotnie (z 404 tys. do 1941 tys.), choć niestety liczba nauczycieli akademickich wzrosła w tym czasie tylko z 64 do 97 tys. To oznacza, że na jednego nauczającego przypada trzy i pół razy więcej studiujących.

Czy wiara w moc nauki pomaga w życiu? Tylko częściowo. Zdobycie wyższego wykształcenia nie gwarantuje w Polsce znalezienia pracy ani tym bardziej istotnie wyższych zarobków. Nie wszystkie polskie dyplomy pomagają w znalezieniu atrakcyjnego zatrudnienia w krajach, do których młodzi Polacy udają się na saksy.

Dyplom nie daje gwarancji, ale jednak pomaga. Przy średniej stopie bezrobocia wynoszącej w połowie ubiegłego roku 9,6 proc. (licząc według systemu BAEL) analogiczny wskaźnik dla grupy osób z wyższym wykształceniem wynosił tylko 3,8 proc. Także dynamika zmian jest dla bakałarzy, inżynierów, magistrów itd. korzystna. W ciągu roku stopa bezrobocia w grupie wykształciuchów spadła aż o 2,2 pkt proc.Nieźle. Choć powinno być lepiej. Dlaczego nie jest? W dużym stopniu winne są instytucje oferujące usługi edukacyjne. Nasze stare uczelnie państwowe niewiele zrobiły, aby poprawić jakość kształcenia i dostosować swoją ofertę do potrzeb rynku. Dobrym przykładem braku elastyczności jest niedobór osób z wykształceniem technicznym, odczuwany od chwili przyspieszenia wzrostu gospodarczego. Z kolei nie takie już młode uczelnie prywatne w większości wciąż są dalekie od standardów wyznaczanych przez ich zachodnie odpowiedniki.

Ale winę za niepowodzenia na rynku pracy ponoszą też sami uczący się. W dawnych czasach, za komuny, ukończenie byle jakich studiów gwarantowało wszystkim mniej więcej takie same możliwości pracy i na ogół podobne niewysokie zarobki. Dzisiaj o możliwościach kariery zawodowej decyduje nie tytuł, ale rzeczywiste umiejętności. Dlatego jeśli ktoś chce zajść wysoko, musi nie tyle uczyć się, co się nauczyć.

Warto więc dokładnie zastanowić się nad tym, co studiować i gdzie. Wybór ten należy do ważniejszych w życiu. Jeśli będzie trafiony, istotnie zwiększy szansę na sukces. Bo tracić kilka lat po to, aby po prostu być na jakiejś uczelni, dzisiaj nie warto.

Ucz się synu, ucz, bo nauka to potęgi klucz – mawiali w dawnych czasach rodzice, widząc, że ich pociecha bardziej niż nauką interesuje się płcią odmienną, sportem lub najzwyklejszym zbijaniem bąków (niepotrzebne skreślić). Czy w dzisiejszych czasach, gdy dochodzi do przewartościowania najtrwalszych prawd, owa maksyma dalej obowiązuje?

Na pozór ludzie wciąż w nią wierzą. Od 1990 roku trwa w Polsce boom edukacyjny. Między 1991 a 2007 rokiem liczba studentów zwiększyła się blisko pięciokrotnie (z 404 tys. do 1941 tys.), choć niestety liczba nauczycieli akademickich wzrosła w tym czasie tylko z 64 do 97 tys. To oznacza, że na jednego nauczającego przypada trzy i pół razy więcej studiujących.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy