Nie będzie podwyżki cen gazu od 1 kwietnia. Jak się nieoficjalnie dowiedziała „Rz”, PGNiG nie zdołało jeszcze uzyskać zgody Urzędu Regulacji Energetyki na podniesienie cen. Szanse, by zdążyło ją otrzymać, dzisiaj są znikome. Bez tej zgody firma nie może zmienić cennika od 1 kwietnia.
Negocjacje między Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem trwają od kilku tygodni. Spółka najpierw domagała się zgody na podwyżkę o prawie 34 proc., a kilka dni temu zmniejszyła ten poziom do 28 proc. Nadal jednak nie zdołała przekonać urzędu. Prezes URE Mariusz Swora w ubiegłym tygodniu mówił, że żądania firmy gazowniczej są zbyt wygórowane.
Tymczasem PGNiG przekonuje, że rosną koszty importu surowca, a słaby dolar ich nie równoważy. Spółka sprowadza z zagranicy dwie trzecie potrzebnego gazu. Resztę wydobywa z krajowych złóż i ten surowiec jest znacznie tańszy od importowanego. Poprzedni zarząd spółki argumentował, że jeśli URE nie zgodzi się na podwyżkę, to kosztować to będzie PGNiG utratę 300 mln zł przychodów.
Negocjacje między spółką a URE będą trwały. Być może PGNiG kolejny raz obniży propozycję podwyżki. Z nieoficjalnych informacji wynika, że według URE nie powinna ona przekraczać kilkunastu procent. Jeśli obie strony się porozumieją, wyższe ceny gazu zaczną obowiązywać w 14 dni po ogłoszeniu przez prezesa Urzędu Regulacji decyzji w tej sprawie.
PGNiG potrzebuje środków na realizację kosztownych inwestycji. Najważniejsze z nich to budowa portu gazowego w Świnoujściu i rurociągu do Danii. Przygotowania do budowy terminalu w Świnoujściu są wprawdzie bardziej zaawansowane, ale ciągle nie ma kontraktu na dostawy gazu skroplonego, od którego zależy opłacalność inwestycji. Obecnie jej koszty szacowane są na 360 mln euro.