– Tylko w Polsce, a nie jesteśmy przecież lotniczą potęgą, praca czeka dziś na co najmniej 100 doświadczonych cywilnych lotników – twierdzi Dariusz Szpineta, pilot i prezes Aviation Asset Management, warszawskiej spółki oferującej usługi lotnicze, szkolenie pilotów i zarządzanie prywatnymi samolotami. Kłopotów ze znalezieniem pilotów obawia się także największy polski przewoźnik LOT, który planuje szybki rozwój.
– W najbliższych czterech latach będziemy potrzebowali co najmniej 180 pilotów. Może być z tym problem, bo na całym świecie doświadczeni piloci są rozchwytywani – mówi kpt. Stanisław Małysa z PLL LOT. A lotnicy z odnotowaną w CV praktyką w LOT nie mają najmniejszych problemów z zatrudnieniem.
Zgodnie z międzynarodowymi standardami eksploatacja jednego dużego samolotu wymaga utrzymywania w gotowości dziesięciu, a nawet 20 lotników różnych specjalności. Nieobsadzone miejsca za sterami samolotów zaczynają ograniczać powietrzną komunikację w Azji. – To dziś przyczyna odwoływania ważnych połączeń – obserwuje Tomasz Kądziołka, wiceprezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Nie tylko w naszym kraju na wagę złota, i to już od kilku lat, są także piloci śmigłowcowi.
Dobrze wie o tym kapitan Jacek Mainka, ekspert ULC. Lotnicze ostrogi zdobywał w polskich aeroklubach, potem stopniowo awansował w LOT. W ostatnich latach zarabiał na pokładach boeingów 767 w Tajlandii i innych krajach Dalekiego Wschodu. – W zatrudnianiu polskich lotników na świecie nie ma ograniczeń. Uprawnienia pilota zdobywane w kraju, zgodne z europejskimi standardami, otwierają dziś każde drzwi – podkreśla Mainka.
Kapitanowie, którzy prowadzą największe maszyny eksploatowane obecnie przez LOT, zarabiają miesięcznie ok. 24 tys. zł brutto. Najwięksi globalni przewoźnicy mają dla nich zdecydowanie bardziej kuszące argumenty. Zarobki na poziomie 220 tys. dolarów rocznie, do tego domek i ekskluzywna opieka dla całej rodziny w najbardziej egzotycznych krajach – to dla kapitana pasażerskiego samolotu składniki podstawowego pakietu oferowanego przy rekrutacji.