Ostatni raport nadzoru o wypłacalności towarzystw wywołał burzę, a zastrzeżenia miały nawet same firmy. Argumentują one, że forma tego dokumentu (bardzo techniczny język, bez żadnego komentarza), niepodanie nazw ubezpieczycieli z kłopotami podważa wiarygodność całej branży. W raporcie znalazła się informacja o tym, że siedem firm nie spełnia podstawowych wymogów finansowych dla ubezpieczycieli. Nie podano ich nazw, a jedynie to, że zbierają ponad 7 procent ubezpieczeniowej składki.
– Nie ma żadnego problemu niewypłacalności – zapewnia w rozmowie z „Rz” Lesław Gajek, wiceprzewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego (KNF). – Jest natomiast problem wolnego tempa uzupełniania kapitału przez firmy ubezpieczeniowe, które inwestują, starając się zwiększyć swój udział w rynku. Ich kapitały powinny nadążać za tym procesem, a w niektórych przypadkach tak nie było. Wydaje się, że sukces sprzedaży zaskoczył same firmy.
Raport pojawił się na stronie internetowej KNF w minionym tygodniu i opisywał sytuację na koniec marca. Początek tego roku jednak obfitował w ogromne zmiany jakości portfeli firm ubezpieczeniowych. Załamanie na giełdach spowodowało spadek zaufania do polis z funduszami kapitałowymi. Klienci żądali gwarancji.
Towarzystwa zaczęły więc sprzedawać – z sukcesem – tzw. polisy strukturyzowane. W nowych polisach brały na siebie część ryzyka inwestycyjnego, a dotychczas przerzucały je na kupujących polisy. Z kolei towarzystwa majątkowe obciążone zostały tzw. podatkiem Religi. Pojawiła się więc obawa, czy firmy mają pieniądze, skoro nadzór publikuje raport o niewypłacalności.
Część ubezpieczycieli zarzuca nadzorowi wydłużanie procedur związanych z rejestracją podwyższonego kapitału. Wcześniej KNF zazwyczaj wystarczało zapewnienie właściciela o tym, skąd pochodzą pieniądze na podwyższenie kapitału. Teraz, jak twierdzą firmy, nadzór żąda dowodów w postaci sprawozdania finansowego spółki matki, co wydłuża procedury. – One od dłuższego czasu się nie zmieniły, a ustawa nakłada na nadzór obowiązek sprawdzenia, czy pieniądze na podwyższenie kapitału nie pochodzą z kredytu lub z nielegalnych źródeł – podkreśla Gajek.