Demokraci i republikanie robili wczoraj wszystko, aby wart 700 mld dolarów program powstrzymania kryzysu finansowego został przyjęty, zanim obudzą się rynki azjatyckie. Kongres nie przegłosował jednak projektu, co do którego jest już zgoda obu stron. Część republikańskich kongresmanów chciała bowiem dokładniej zapoznać się ze szczegółami. Wszystko wskazuje na to, że plan zostanie przegłosowany dzisiaj. Z kolei Senat zajmie się nim nie wcześniej niż w środę.
Bez tego planu niepewność co do rozwoju sytuacji jeszcze bardziej by wzrosła, a spadki na giełdach byłyby nie do przewidzenia. Prezydent George W. Bush mówił wprost: „albo plan Paulsona, albo długotrwała i bolesna recesja”. Jednakże już sam autor programu, amerykański sekretarz skarbu Henry Paulson, nie ukrywał, że dokument nie jest dopracowany i trzeba mu poświęcić nieco czasu. – Mimo to mam wrażenie, że plan zadziała – mówił wczoraj Henry Paulson.
Sam jednak jest w trudnej sytuacji, bo Amerykanie, którzy dosłownie zalewali ostatnio biura kongresmanów e-mailami zaczynającymi się od słów: „precz z planem ratunkowym”, nadal nie bardzo wiedzą, co on tak naprawdę zawiera. Na pewno wiedzą tylko jedno – że to podatnicy po raz kolejny będą musieli za to zapłacić.
Nie tylko część Amerykanów krytykuje rządowy plan. Brazylijski prezydent Luiz Inacio Lula da Silva obwinił USA o wpędzenie globalnych finansów w kryzys, a plan Paulsona nazwał niesprawiedliwym wobec ubogich ludzi. Lula pytał, jak można dawać 700 mld dolarów na ratowanie banków, a nie przeznaczać żadnych pieniędzy dla biednych ludzi, którzy w wyniku kryzysu stracili swoje domy.
Celem Henry’ego Paulsona jest zaś doprowadzenie do sytuacji, w której banki nie będą zajmowały się przejmowaniem nieruchomości, których właściciele nie są w stanie spłacać udzielonych im kredytów, tylko zajęły się tym, czym powinny – udzielaniem kredytów i rozsądnym inwestowaniem pieniędzy. Dalsze obawy instytucji finansowych przed pożyczaniem pieniędzy mogą sparaliżować gospodarkę i wpędzić ją w jeszcze większą recesję.