Na warszawskiej giełdzie mieliśmy dziś prawdziwą panikę. O 9:15 WIG 20 tracił blisko 6,4 proc., później było coraz gorzej. Około 15 puściły wszelkie hamulce, WIG20 tracił 13 proc. i zszedł do 1874 pkt. ale przed zamknięciem odrabiał straty. Dzień zakończył na poziomie 1991 pkt. (-8,1 proc.).
- [b]Chodzi o to żeby sprzedać, wycofać pieniądze i zakopać w ogródku, bo inwestycje nie są pewne. Prognozowanie nie ma sensu. Najważniejsze są teraz spotkania regulatorów w weekend i ewentualnie podjęte decyzje[/b] - komentuje dzisiejsze zachowanie inwestorów makler CAIB Securities, Grzegorz Skowroński.
Mimo dramatycznej skali spadków warszawska giełda nie zawiesi notowań. - Mamy do czynienia z jednym z najgłębszych spadków w historii giełdy, ale dalecy jesteśmy od takiego kroku - powiedział Reuterowi prezes GPW Ludwik Sobolewski.
Po kilkanaście procent traciły banki, BRE 10,5 proc., BZWBK 11,43 proc. KGHM w pewnym momencie spadł o 20 proc. (granica dziennych widełek) i handel nim został zawieszony. Po odwieszeniu handlu producent miedzi tracił 22,5 proc. a dzień zakończył 21-proc. spadkiem.
- W porównaniu z innymi giełdami, warszawski parkiet zachowuje się lepiej. Wynika to z tego, że nie w naszym kraju są źródła kryzysu - mówi zarządzający funduszami Konrad Łapiński. - W moim przekonaniu, poziom wyceny jest atrakcyjny, ale sytuacja makroekonomiczna się pogarsza i wyniki spółek też się pogarszają w związku z tym nie należy się spieszyć z kupowaniem akcji - dodał.