Na warszawską giełdę powrócił wczoraj optymizm, mimo że przez większość sesji notowania wyglądały fatalnie. WIG20 otworzył się na dużym minusie, tracąc ponad 2 proc. do wtorkowego zamknięcia.
W trakcie sesji strata się pogłębiła do -3,7 proc. Indeks znalazł się na poziomie 1580 pkt – zaledwie o 30 pkt od dołków z tragicznego dla inwestorów października ubiegłego roku. W drugiej części sesji siłę pokazały jednak byki.
– Na dużą podaż akcji z zagranicy wreszcie odpowiedziały polskie instytucje, które kupowały akcje głównie dwóch największych banków – mówi jeden z warszawskich maklerów.
Dzięki wzrostowi Pekao SA o 5,24 proc. oraz PKO BP o 4,1 proc. wskaźnik największych firm warszawskiej giełdy znalazł się o 2,19 proc. powyżej wtorkowego zamknięcia. Nie bez znaczenia dla zwyżek było też wzrostowe otwarcie w USA, ale należało się go spodziewać po silnych spadkach we wtorek. Tym razem warszawskiej giełdzie posłużył fakt, że nasz rynek zamyka się wcześniej od zachodnioeuropejskich. Tuż po zakończeniu notowań na GPW główne indeksy naszego kontynentu zaczęły się osuwać w reakcji na pojawiające się spadki za oceanem i większość z nich zakończyła dzień na minusie.
Była to dopiero druga wzrostowa sesja na warszawskiej giełdzie w ciągu dwóch tygodni. Mimo że tym razem udało się wybronić październikowe dołki, to należy ograniczyć optymizm.