Papierowa serwetka, złożona na cztery i zapełniona równym niebieskim pismem, pewnie skończy kiedyś w gablocie muzeum FC Barcelony na stadionie Camp Nou. Na razie ma ją u siebie Josep Maria Minguella, były menedżer piłkarski, kiedyś jedna z bardziej wpływowych osób w klubie. Człowiek z niezwykłym darem pojawiania się zawsze tam, gdzie był interes do zrobienia.
To on pierwszy wspomniał szefom Barcelony o cudownym dziecku z Argentyny, strzelającym po kilka goli w każdym meczu, któremu rodzice szukają klubu w Europie, bo argentyńskich drużyn nie stać na sfinansowanie mu kuracji hormonalnej. Kilka miesięcy później Minguella był przy tym, jak zakłopotany Carles Rexach, wówczas dyrektor sportowy Barcelony, poprosił o kawałek papieru i w restauracji jednego z klubów tenisowych, na podsuniętej mu serwetce, spisał wszystkie obietnice, które wcześniej dawał na słowo honoru.
Powie potem, że miał już dość nieufnych spojrzeń drugiej strony. I niedowierzania, że w tak wielkim klubie dyrektor musi sam walczyć o piłkarza, w którego wierzy, bo jego przełożeni nie mogą między sobą uzgodnić, czy są za czy przeciw. Napisał, że on, Carles Rexach, gwarantuje, iż klub zajmie się Lionelem Messim i jego rodziną, jeśli chłopak przeniesie się z Argentyny do Barcelony, zapewni mu wszelką potrzebną pomoc, itp. Na górze jest data, 14 grudnia 2000 roku, pod spodem podpisy Rexacha, i tych, którzy w barcelońskim klubie tenisowym Pompeya postawili mu ultimatum: albo bierzecie go teraz, albo nigdy.
[srodtytul]Argentyński pacjent[/srodtytul]
Przy stoliku siedział m.in. 13-letni wówczas Leo, jego ojciec Jorge i reprezentujący ich menedżer. Wszyscy mieli serdecznie dość tego, co działo się w ostatnich miesiącach. Barcelona była już trzecim klubem, w którym szukali pomocy. Newell’s Old Boys, klub z ich rodzinnego Rosario, dla którego dziecięcej drużyny Leo strzelał gola za golem, dał im jakieś pieniądze, ale wystarczyłoby ich ledwie na kilka zastrzyków z hormonu wzrostu, a mały musiał je sobie robić codziennie. Kuracja dla chłopaka, który miał tak krótkie nogi, że siedząc na ławce rezerwowych nie był w stanie sięgnąć ziemi, kosztowała 1500 dolarów miesięcznie.