Już dawno w jednym tygodniu nie było tak dużo dobrych informacji dla inwestorów. Napłynęły one głównie z gospodarki i spółek amerykańskich. Wyniki Goldman Sachs, JP Morgan, GE czy Intela pozytywnie zaskoczyły. Lepsze były też dane o sprzedaży detalicznej, produkcji przemysłowej i dane z rynku pracy.
Po trwającym od połowy czerwca trendzie spadkowym informacje te inwestorzy przyjęli z entuzjazmem. Wzrósł apetyt na ryzyko, co widać było na rynkach akcji i walut krajów wschodzących. Na GPW ceny akcji wzrosły o niemal 7 proc., a złoty się umocnił o 1,5 proc. W górę poszły też ceny obligacji, zwłaszcza tych o najkrótszym terminie wykupu.
Korzystne dla rynków dane nadeszły w najlepszym z możliwych momentów. Jeszcze przed tygodniem giełdowe indeksy znajdowały się w okolicach bardzo ważnych z technicznego punktu widzenia poziomów i groźba dalszych spadków była bardzo realna. Teraz gracze mogą odetchnąć, co nie oznacza, że wkrótce zacznie się marsz giełd w górę. Na GPW powinniśmy raczej obserwować wędrówki WIG20 między 1800 a 1900 pkt. W przyszłym tygodniu chęć realizacji zysku może wziąć górę i giełda może się trochę osunąć.
Wydaje się jednak, że groźba głębszej korekty została zażegnana. Teraz inwestorzy będą oczekiwać na wyniki finansowe polskich firm. Sezon ich publikacji z uwagi na zmianę przepisów będzie wyjątkowo długi. Pierwsze sygnały z sektora bankowego (BRE), który z uwagi na swoją kapitalizację ma istotne znaczenie dla całego rynku, wskazują, że mogą one być czynnikiem hamującym ewentualne zwyżki.