Czwartkowa sesja rozpoczęła się dopiero o 11.45, a nie zwyczajowo o 9. Rano nikt do końca nie wiedział, co jest przyczyną opóźnień. Dopiero po kilkudziesięciu minutach prezes GPW Ludwik Sobolewski podał, że chodzi o problemy z zasilaniem. – Awaria nie ma nic wspólnego z systemem transakcyjnym – zapewniał.
O tym, że problem był jednak poważny, świadczą dwa fakty. Władze GPW ogłosiły wpierw, że sesja ruszy o 11.15, a potem termin przesunięto na 11.45. Okazało się też, że wykorzystano ośrodek zapasowy giełdy.
Klienci biur maklerskich byli podenerwowani. Od rana indeksy na innych parkietach rosły. Warszawa włączyła się w ten trend z opóźnieniem. Ostatecznie indeks WIG20 zyskał ponad 2,4 proc.
Wyjaśnień dotyczących awarii zażądała od GPW Komisja Nadzoru Finansowego. Sprawą ma się także zająć rada giełdy.
Ostatni raz tak poważna usterka na warszawskim parkiecie miała miejsce w lipcu 2007 r. Wtedy handel stanął na dwie godziny z powodu błędu w systemie dystrybucji informacji giełdowych.