Ubiegły rok dowiódł, że rosyjski kolos wciąż ma gliniane nogi, choć nie tak kruche jak podczas kryzysu 11 lat temu. Wtedy załamanie na rynkach finansowych Azji oraz gwałtowny spadek cen ropy i gazu zepchnęły Rosję na skraj bankructwa. Brak rezerw walutowych uniemożliwił powstrzymanie gwałtownego spadku rubla i ratowanie rodzimych banków. Były bankructwa, dewaluacja i masowe utraty oszczędności.
[srodtytul]Rok hossy[/srodtytul]
Z tej zapaści Kreml wyciągnął wnioski. Przez dziesięć lat Rosja zgromadziła trzecie na świecie (po Chinach i Japonii) rezerwy w walutach, złocie i papierach wartościowych. Ich wielkość osiągnęła w połowie 2008 r. rekordową kwotę prawie 600 mld dolarów. Rosjanie dobrze wykorzystali też światową koniunkturę oraz wzrost cen paliw i surowców, które do dziś dostarczają im ponad połowę wpływów do kasy państwa.
W 2008 r. Federacja Rosyjska wchodziła jako jeden z liderów światowego rozwoju. Ze wzrostem PKB o 8,1 proc. (dla porównania Polska miała 5,0 proc.) ustępowała tylko Chinom (11,4 proc.) i Indiom (9,2 proc.). Była też dziewiątym krajem świata pod względem wartości PKB (2,1 bln dol.).
Wszystkie wskaźniki makroekonomiczne kraju rosły. W połowie roku saldo w handlu zagranicznym było półtora raza wyższe niż przed rokiem i wyniosło rekordowe 90 mld dol. Świetnie radziła sobie moskiewska giełda, a fortuny oligarchów osiągnęły rekordową wysokość. W marcu 2008 r. na liście światowych bogaczy „Forbesa” w pierwszej trzydziestce było aż siedmiu Rosjan – właścicieli koncernów paliwowych, metalurgicznych i banków. Najbogatszy Oleg Deripaska z majątkiem 28 mld dolarów został dziewiątym bogaczem globu.