[b][link=http://www.rp.pl/galeria/235131,363783.html]Zobacz zdjęcia[/link][/b]
Co jakiś czas ksiądz unosi relikwiarz i potrząsa nim, by pokazać, że w oprawionej w srebro szklanej ampule faluje ciemny płyn. Scena rozgrywa się w katedrze św. Januarego (San Gennaro) w Neapolu. Karabinierzy czuwają nie nad bezpieczeństwem księdza, lecz nad bezpieczeństwem jednej z najcenniejszych rzeczy, jaką mają neapolitańczycy – krwi świętego Januarego, patrona miasta. W katedrze przechowywane są bowiem relikwie świętego – dwie ampuły z zaschniętą krwią i jego czaszka. Od setek lat (relikwie trafiły do katedry w 1497 roku) w rocznicę śmierci świętego, 19 września, krew przybiera postać płynną. Cud odbywa się też jeszcze przed pierwszą niedzielą maja, a czasami około 16 grudnia.
Przemiana jest zawsze oczekiwana z niepokojem i nadzieją. Zapowiada bowiem, co się zdarzy. Jeśli następuje szybko, miasto i jego mieszkańców czeka powodzenie. Jeżeli trwa wolniej – czasem kilkadziesiąt minut albo godzin – nie wróży to nic dobrego. Ale najgorzej jest, gdy krew się nie przeistoczy. Wtedy nieszczęście murowane. W ostatnim stuleciu taki wypadek zdarzył się w 1944 i w 1980 roku. Za pierwszym razem wybuchł Wezuwiusz i zasypał miasto wulkanicznym pyłem, za drugim Neapol nawiedziło trzęsienie ziemi. Nie zawsze jednak świętemu udało się ostrzec wiernych, czy ochronić ich przed nieszczęściami. Szczególnie trudny był dla miasta XVII wiek, kiedy to najpierw przeżyło ono głód, potem eksplozję Wezuwiusza, a w 1656 r. epidemię dżumy, po której została już tylko połowa mieszkańców.
Święty January był biskupem Benewentu. W 305 roku został rzucony wraz z innymi chrześcijanami w amfiteatrze w nieodległej Pozzuoli na pożarcie dzikim zwierzętom. A kiedy bestie go nie ruszyły, zginął od miecza siepacza cesarza Dioklecjana. Pobożna neapolitanka zebrała nieco jego krwi i zamknęła w dwóch szklanych ampułach. Ampuły oprawiono w relikwiarz i to on jest obiektem kultu i przedmiotem cudu krwi świętego.
[srodtytul]Modlitwą i pracą[/srodtytul]