Według dziennika „Financial Times”, który poinformował o tej propozycji, administracja Obamy chce, by kongresmeni zgodzili się na tzw. drugi pakiet stymulujący. Pieniądze z pierwszego programu – wartego 787 mld dol. – powoli są już bowiem na wyczerpaniu.

Zdaniem Summersa jest jeszcze za wcześnie, by w tym momencie cyklu gospodarczego mówić o wprowadzaniu dyscypliny fiskalnej. - Stymulowanie wzrostu gospodarczego, jeśli jesteśmy w stanie to robić, to przynajmniej na razie najlepszy sposób na poprawę naszej polityki fiskalnej - przekonuje główny ekonomista Białego Domu.

- Fakt, że obserwujemy ponowny wzrost gospodarczy, nie oznacza wcale, że wyszliśmy już z bardzo głębokiego dołka - podkreślił Summers cytowany przez „FT”. Drugi pakiet stymulacyjny ma mieć wartość 200 mld dolarów (ok. 684 mld zł). W skład nowego pakietu weszłaby m.in. pomoc finansowa dla stanów, która zapobiegłaby zwolnieniom nauczycieli, pieniądze na przedłużenie ważności ubezpieczeń dla bezrobotnych, a także fundusze na pożyczki dla małych przedsiębiorstw. Wczoraj - by wzmocnić presję na Kongres - Barack Obama spotkał się w Białym Domu z właścicielami małych firm. Wielu z nich skarży się na problem z uzyskaniem kredytów. Prezydent forsuje więc ustawę, która zakładałaby utworzenie wartego 30 mld dol. funduszu, który miałby ułatwić finansowanie pożyczek dla drobnych firm.

Jak przekonywał wczoraj Barack Obama, chociaż rząd nie może tworzyć miejsc pracy, może jednak „stworzyć warunki do rozwoju małych firm, które będą zatrudniać nowych pracowników”. Prezydent przypomniał, że to właśnie drobne przedsiębiorstwa dają w USA najwięcej miejsc pracy i zaproponował dla nich ulgi podatkowe.

[i] Jacek Przybylski z Waszyngtonu[/i]