Taką wyprzedażą inwestorzy zareagowali na dwie informacje. Pierwsza pochodziła z Chin i dotyczyła spadku PMI dla tamtejszego przemysłu. W maju indeks ten wyniósł 53,9 w porównaniu z 55,7 w kwietniu. Analitycy spodziewali się spadku, ale do 54,5. Pogorszenie koniunktury w chińskim przemyśle odebrano jako potwierdzenie słabnięcia tempa wzrostu gospodarczego również w tym kraju, którego dynamika miała być lokomotywą dla całego świata.
Chińskie dane zrobiły tym bardziej niekorzystne wrażenie, że przemysł ma tam znacznie większy udział niż gdzie indziej w tworzeniu produktu krajowego brutto. W Europie PMI też zresztą okazały się niższe niż w kwietniu.
Druga informacja, która wstrząsnęła europejskimi rynkami, dotyczyła BP. Akcje tego naftowego giganta na początku notowań spadły o 15 proc., później przecena wzrosła nawet do 16,8 proc. Jest już niemal pewne, że spółce nie uda się zahamować aż do sierpnia wycieku ropy z uszkodzonej platformy w Zatoce Meksykańskiej. Koszty akcji ratunkowej już teraz szacuję się na 10 mld USD i wydaje się niemożliwe, By BP nadal mógł funkcjonować w USA. Wszystko to zapowiada przejęcie spółki w całości lub w częściach.
Na nowojorskich giełdach wkrótce po otwarciu indeksy wyszły na plusy, bo spadki akcji spółek energetycznych zrekompensowały informacje o wyjątkowo dużym wzroście wydatków na budownictwo, a także o poziomie tamtejszego indeksu ISM dla przemysłu, który wprawdzie spadł, ale tylko do 59,7 wobec spodziewanych 59. Później i do USA wróciły spadki, ale niewielkie, co pomogło także Europie.