Fin Jorma Ollila trafił do rady koncernu Shell wprost z rodzimej Nokii, gdzie krok po kroku piął się wzwyż: od wiceszefa odpowiedzialnego za działania na rynkach międzynarodowych po prezesa i szefa rady nadzorczej. Karierę zaczynał w londyńskim Citibanku.
Jego koleżanka z rady, szefowa komitetu audytu Francuzka Christine Morin-Postel, ma za sobą doświadczenia w zarządzaniu w Societe Generale de Belgique, Suezie, Pilkingtonie i British American Tobacco. Z kolei Wim Kok (przewodniczący komitetu odpowiedzialności społecznej) i Hans Wijers (komitet ds. wynagrodzeń) doświadczyli nie tylko kariery politycznej – pierwszy był holenderskim premierem i ministrem finansów, drugi ministrem gospodarki – ale i praktyki w biznesie, w tym w firmach doradczych.
Już niedługo im podobni menedżerowie mają trafiać do rad nadzorczych takich firm, jak Orlen, PKO BP, KGHM czy PZU. Żart? – Bynajmniej. Po wprowadzeniu nowych zasad naboru do władz najważniejszych spółek Skarbu Państwa, opartych na światowych wzorcach, będzie to jak najbardziej możliwe – mówi „Rz” Adam Jasser, członek Rady Gospodarczej przy Premierze.
Rada – jak już pisaliśmy – szykuje rewolucję w dotychczasowych standardach zarządzania firmami, których strategicznym właścicielem jest państwo. Szczegółowy plan posłowie z Komisji Skarbu mają poznać jutro.
[srodtytul]Naukowcy zastąpili partyjnych kolegów[/srodtytul]