Choć w porównaniu do pierwszych sześciu miesięcy 2009 r. przychody Lotosu na koniec czerwca wzrosły o prawie 2,5 mld zł (do 8,66 mld zł), a wynik operacyjny był dodatni, to jednak firmie nie udało się osiągnąć zysku netto. Sprawdziły się więc przewidywania analityków. Według raportu gdańskiej spółki na koniec czerwca zysk na sprzedaży wyniósł 895,8 mln zł, a operacyjny - 296,7 mln zł.
Wynik operacyjny był 126 mln zł lepszy niż w pierwszym półroczu 2009 r. Było to możliwe dzięki wzrostowi notowań ropy i poprawie dyferencjału czyli różnicy między notowaniami ropy Brent i Ural, która przede wszystkim wykorzystuje rafineria w Gdańsku w okresie kwiecień – czerwiec. Podczas gdy w tym samym czasie 2009 r. dyferencjał wynosił 0,67 dol. na baryłce, to w II kwartale 2010 r. – 1,32 dol. Poprawę opłacalności produkcji zapewnił także w tym okresie ponad 50 proc. wzrost marży rafineryjnej (do prawie 4 dol. na baryłce).
Decydujący wpływ na spadek wyniku Lotosu w drugim kwartale miało zadłużenie. Jak podał Lotos w raporcie, stan zobowiązań długoterminowych w ciągu I półrocza wzrósł o 1,15 mld zł, a główny powód to zwiększenie o 1,3 mld zł poziomu kredytów i pożyczek długoterminowych zaciągniętych na realizacje programu rozwoju 10+. W I półroczu zadłużenie walutowe z tytułu kredytów długoterminowych w Jednostce Dominującej wzrosło o 114,7 mln USD. Poziom zobowiązań długoterminowych w Grupie Kapitałowej wyniósł na koniec czerwca 6,8 mld zł.
Natomiast stan zobowiązań krótkoterminowych wyniósł na koniec czerwca ponad 4 mld zł, co oznacza wzrost o 1,3 mld zł, głównie ze względu na wyższe o 896,8 mln zł zobowiązania z tytułu dostaw i usług. To z kolei efekt wyższego o 77,4 proc. wolumenu zakupionej w czerwcu ropy a co za tym idzie i wyższych kosztów.