Rzadko możemy zajrzeć za kulisy podejmowania kluczowych decyzji, tworzenia opinii czy dokumentów. Taką możliwość stworzyło ostatnio Wiki-Leaks, ujawniając wiele informacji skrzętnie skrywanych przez polityków. Podobną rolę można przypisać książce „Agent, handlarz, prawnik, szpieg”, którą wypuściło właśnie na rynek Wydawnictwo Literackie. Jej autor Eamon Javers, amerykański dziennikarz, opisuje tajemniczy świat szpiegostwa korporacyjnego. W książce roi się od agentów wynajmowanych przez firmy, które nieustannie toczą własne wojny i na rynku chcą dopiąć swego. Wszystkie metody są dozwolone. Trudno się dziwić, bo, jak powiedział Javersowi jeden z weteranów brytyjskiego kontrwywiadu: szpiedzy to czasem jedyni ludzie, którzy mogą rozwiązać problemy przedsiębiorstwa.
Tam, gdzie w grę wchodzą kosztowne inwestycje i wielkie kontrakty, możemy być pewni, że działają też szpiedzy. Pomagają wyrządzić szkodę konkurentowi czy utrzymać się firmie na rynku. Raporty składane przez speców od inwigilacji często decydują o karierach wielu prezesów. Jak daleko mogą się posunąć w tej pracy agenci, zależy od pieniędzy, jakie wchodzą w grę. Im większa stawka w danej transakcji, tym intensywniejsze działania podejmują wszystkie strony układu. Specjaliści twierdzą, że dzisiaj na świecie szpiedzy uczestniczą w każdej transakcji powyżej miliarda dolarów.
Książka pokazuje, jak rozwijała się branża szpiegostwa korporacyjnego w Ameryce. Prywatne agencje szpiegowskie rozpoczęły tam działalność w latach 50. XIX wieku. Za wynalazcę tej profesji uważa się Allana Pinkertona, który stworzył pierwszy kodeks szpiegowania, nazywając je misją „szlachetną i honorową”. Regulamin pracy jego agentów zabraniał m.in. śledzić sędziów, pracować dla partii politycznych czy sprawdzać moralność inwigilowanych kobiet. Ten sposób postępowania nie utrzymał się długo. Dżentelmeńskie przykazania Pinkertona musiały zostać złamane, bo przeszkadzały firmom szpiegować skutecznie. By zdobyć cenną informację, agenci nie cofają się przed niczym – przeszukują śmietniki konkurencji i śledzą swoje cele przez satelity, zatrudniają się w firmach, by niszczyć je od środka, podsłuchują, zakładają fałszywe strony internetowe, włamują się do skrzynek e-mailowych. Jak stwierdza autor książki, branża rozwija się świetnie. Jej klienci mogą korzystać z usług firm zatrudniających byłych agentów FBI, oficerów CIA czy radzieckiego KGB. Są zdecydowani, dobrze wyszkoleni i potrafią przeniknąć największe tajemnice korporacji.
Może dlatego specjaliści pytani, czy można się zabezpieczyć przed szpiegostwem gospodarczym, zdecydowanie odpowiadają: nie. A kto w firmie może być szpiegiem? Odpowiedź brzmi: każdy. I nie musi wyglądać jak ujawniony ostatnio agent Tomek. Może to być sprzątaczka, która umie włączyć komputer, pracownik pozostający po godzinach, konserwator, a nawet ochroniarz pracujący nocami. Każdy, kto ma dostęp do pomieszczeń i sprzętu elektronicznego. Dlaczego to robią? Bo są niedoceniani, bo mało zarabiają, bo chcą się dowartościować lub zrobić na złość szefowi. Każdy z tych powodów wzmocniony działaniami profesjonalnego szpiega wystarczy, by wykraść tajemnice firmie. Książka pokazuje, jak to się robi w Ameryce.
[ramka]