Sukcesy 2010 - kraj

Podsumowanie sukcesów Polski w 2010 roku. Czy mijający rok pozostanie w naszej pamięci jako okres pełen powodów do dumy?

Publikacja: 30.12.2010 18:43

PAWILON ZE SKLEJKI odwiedziło 8 milionów osób

PAWILON ZE SKLEJKI odwiedziło 8 milionów osób

Foto: Forum, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

[srodtytul]Polski hit na światowej wystawie w Szanghaju [/srodtytul]

Już gdy startowali, budżet był skromny, a w połowie przygotowań do Expo okazało się, że planowane wydatki trzeba dodatkowo ściąć o jedną trzecią. W końcu polski pawilon w Szanghaju postawiono za niespełna 7 mln dol. Dla porównania Arabia Saudyjska czy Japonia na ten sam cel przeznaczyły kwoty dwudziestokrotnie większe. To jednak nasz pawilon Chińczycy od razu umieścili na plakatach reklamujących wystawę, dostał srebrny medal za najbardziej kreatywną prezentację kraju na Expo. W sumie odwiedziło go aż 8 mln osób.

Pawilon ze sklejki, która wielu Polakom kojarzy się z tanimi meblami z lat 50. XX w., zaprojektowali architekci z małego biura WWAA – Marcin Mostafa, Natalia Paszkowska i Wojciech Kakowski. Użyli nowoczesnej technologii CNC – sterowanej komputerowo obróbki materiałów, która pozwala uzyskać bardzo skomplikowane kształty. W sklejce wycięto wzór ludowej wycinanki inspirowany rękodziełem z mazowieckiej Kołbielszczyzny, przerobiony i uproszczony na potrzeby projektu. Kompozycję oparto na kilku osiach symetrii – jakby panny w szerokich spódnicach tańczyły w kole. Folklor wspomagany komputerowo.

Sama bryła pawilonu była współczesna – wielobok ścięty pod różnymi kątami miał dwie połacie dachu, po których pierwotnie mieli się przechadzać zwiedzający. Z tej atrakcji podczas cięcia kosztów zrezygnowano, ale pod pawilonem i tak ustawiały się długie kolejki.

Projekt okazał się bardzo ekspansywny. Jeszcze podczas trwania Expo architekci z WWAA odkryli, że dokładną replikę pawilonu z tym samym wzorem z Kołbieli postawiono w Dubaju. Firma Ali Bakhtiar Designs Company tak zachwyciła się polskim folklorem, że bez zgody właścicieli praw autorskich rozpoczęła jego promocję w krajach arabskich. Nie ustosunkowała się do pisma, jakie wystosowali do niej prawnicy architektów.

To mógłby być początek triumfalnego marszu kołbielskich panien przez świat. WWAA otrzymało propozycję ponownej budowy pawilonu wraz z całą ekspozycją w prowincji Jiangxi oraz w mieście Chongqing, gdzie stanąłby na koszt Chińczyków wraz z innymi najciekawszymi pawilonami narodowymi z Expo 2010. Już nie jako obiekt tymczasowy – mógłby mieścić np. biuro PARP.

Zdaniem architektów ta znakomita szansa, by dalej promować Polskę w Państwie Środka, jest właśnie zaprzepaszczana. Czas na podpisanie kontraktu ze stroną chińską mija wraz z końcem roku, a Ministerstwo Gospodarki, właściciel praw majątkowych do projektu, od trzech miesięcy konsekwentnie milczy. Czy przestraszyło się własnego sukcesu?

– Ministerstwo nie podjęło jeszcze decyzji w tej sprawie – poinformował „Rz” jego rzecznik.

—Maja Mozga-Górecka

[srodtytul]Prywatyzacja: mnóstwo transakcji sporo miliardów, dużo państwa[/srodtytul]

Choć Aleksandrowi Gradowi nie uda się pobić rekordu prywatyzacyjnego Emila Wąsacza z 2000 r. (27 mld zł przychodów), sprzedaż akcji państwowych firm jest i tak jednym z sukcesów mijającego roku.

Podpisane umowy (kilka transakcji, w tym zakup Energi przez PGE, wciąż czeka na zgodę Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów) opiewają na blisko 27 mld zł, osiągnięte już wpływy to ok. 21 mld zł.

Machina prywatyzacyjna, która – jak w wierszu Brzechwy – rozkręcała się powoli przez poprzednie dwa lata, wreszcie ruszyła pełną parą. Zrealizowanych transakcji jest ponad 200, w tym kilka dużych i bardzo udanych – PZU, Tauron, Giełda Papierów Wartościowych. Resort skarbu, który jeszcze w 2009 r., gdy na rynkach finansowych szalał kryzys, nastawiał się raczej na inwestorów branżowych, gdy okoliczności się zmieniły, nie wahał się zmienić strategii i zwrócić się w stronę prywatyzacji przez giełdę – jak w przypadku Enei.

Co ważne – udało się dzięki temu zachęcić do zakupów akcji spółek Skarbu Państwa (samej Giełdy Papierów Wartościowych, Tauronu, PZU) ponad pół miliona Kowalskich, czyli zaktywizować na nowo grupę zwaną w Ministerstwie Skarbu akcjonariatem obywatelskim. Znowelizowano też ustawę o komercjalizacji i prywatyzacji, uwzględniając sugestie ekspertów o odejściu od dogmatu ceny minimalnej, co pozwoliło na wielokrotne próby sprzedaży mniej atrakcyjnych spółek na aukcjach lub przetargach. Minister skarbu nie wahał się też odstąpić od rozmów z inwestorami, gdy zaoferowane przez nich warunki były nie do zaakceptowania, i negocjować z innymi chętnymi lub odczekiwać, aż jego propozycja zyska na atrakcyjności.

W tej beczce miodu jest też i łyżka dziegciu. Trudno bowiem nie zauważyć, że tegoroczne przychody prywatyzacyjne byłyby niższe co najmniej o kilka miliardów złotych, gdyby nie kupowały spółki z udziałem Skarbu Państwa – co słusznie wytyka ministrowi Gradowi Leszek Balcerowicz. Najbardziej jaskrawe przykłady to skup akcji Tauronu przez KGHM, podpisanie umowy prywatyzacyjnej Energi z PGE, zakup uzdrowisk przez związany z KGHM zamknięty fundusz inwestycyjny.

Resort skarbu nie widzi w tym jednak nic niestosownego i zamyka rok kolejnymi trzema transakcjami z udziałem „przyjaciół” – bo czymże innym jest wykup od Skarbu Państwa przez PGE mniejszościowych pakietów akcji spółek zależnych, do którego doszło w tym tygodniu?

Minister skarbu nie zrealizował też dotąd postulatów ekonomistów, by prywatyzować w całości, a nie na raty. Ostrożnie pozbywa się pakietów akcji firm, które z niewiadomych powodów uznaje za strategiczne, takich jak PKO BP czy KGHM.

—Beata Chomątowska

[srodtytul]Zygmunt Solorz-Żak: bez kłopotów, z gotówką[/srodtytul]

Ten rok można uznać za rok Zygmunta Solorza-Żaka z kilku powodów. Po pierwsze, udało mu się zawrzeć pokój z pozostałymi udziałowcami Polskiej Telefonii Cyfrowej. Po 11 latach sporu, do kogo należy pakiet 48 proc. udziałów operatora sieci Era, ustalono – jak się wydaje ostatecznie – sposób zakończenia konfliktu. Elektrim – kontrolowany od 2003 roku przez Solorza-Żaka – sam biznesmen, francuski koncern Vivendi, niemiecki Deutsche Telekom oraz kilkuset obligatariuszy Elektrimu w tym Skarb Państwa, 14 grudnia 2010 r. zawarli porozumienie.

Era, której zyski sięgają ostatnio 1,4 mld zł rocznie, zostanie w 100 proc. przejęta przez DT, który dopłaci 1,4 mld euro.Vivendi otrzyma z tej kwoty 1,25 mld euro, wierzyciele Elektrimu swoje pieniądze. A Solorz-Żak? Właścicielowi Polsatu pozostanie kontrolny pakiet akcji oddłużonego Elektrimu, który – jeśli zajdzie potrzeba – będzie można z powrotem wprowadzić na warszawską giełdę.

Na razie trudno o dokładną odpowiedź na pytanie, czy inwestycja w Elektrim i Erę biznesmenowi opłaciła się z finansowego punktu widzenia. Jeśli założymy, że Solorz-Żak nie będzie musiał wykładać dodatkowych pieniędzy w związku z ugodą, a w Elektrim zainwestował tylko gotówkę, którą opłacił jego akcje, okaże się, że papier spółki kupowany po 7 – 8 zł, po spłacie wierzycieli, będzie wart około 16 zł.

Porozumienie w sprawie Ery daje Solorzowi-Żakowi jednak coś więcej niż ta 100-proc. stopa zwrotu. Chodzi o wizerunek. Solorz przygotowuje się bowiem do transakcji ze Skarbem Państwa (Rafako, spółka zależna od Elektrimu, stara się o zakup 50 proc. akcji jednej z większych elektrowni w kraju – ZE PAK) i buduje konsorcjum z myślą o przejęciu Polkomtelu (sieć Plus). Przyznaje, że nie stać go na samodzielną transakcję, ale widzi siebie u boku międzynarodowych funduszy inwestycyjnych. To dlatego potrzebuje dziś nie tylko opinii inwestora o szczęśliwej ręce, ale też godnego zaufania partnera.

Niewątpliwym sukcesem jest sposób, w jaki zapewnił on sobie pieniądze na inwestycje w telekomunikację. Sprzeda Telewizję Polsat... Cyfrowemu Polsatowi. Wartość transakcji ustalono na 3,75 mld zł, z czego 2,6 mld zł w gotówce. Na Solorza-Żaka przypadnie 85 proc. tej kwoty. —Urszula Zielińska

[srodtytul]Internetowa transakcja roku[/srodtytul]

Ogłoszony na początku lipca zamiar połączenia sklepów internetowych Empik i Merlin był głównym wydarzeniem w branży e-commerce. Powstanie największy polski sklep internetowy z przychodami na poziomie 200 mln zł. To także pierwsza tak duża transakcja na tym ciągle bardzo podzielonym i rozdrobnionym rynku. Liczba sklepów zbliża się już do 10 tys.

Sukces ma dwóch ojców – Macieja Szymańskiego, prezesa Empik Media & Fashion oraz Macieja Dyjasa, obecnie prezesa Eastridge, największego akcjonariusza EM&F, który wcześniej kierował spółką. Jak mówił w wywiadzie dla „Rz” Dyjas, pierwsze rozmowy z właścicielami Merlina przeprowadzone zostały rok przed ogłoszeniem transakcji. Zgodnie z umową za swoje akcje otrzymają 115 – 130 mln zł. Na finiszu zajmował się nią Maciej Szymański, który szefem EM&F został w kwietniu, wcześniej pracował głównie dla sieci perfumerii Sephora m.in. we Francji czy Chinach.

Giełdowa grupa prowadząca jeszcze sklepy Smyk i wiele znanych marek odzieżowych chce umocnić swoją pozycję na szybko rosnącym rynku – Internet to najszybciej rosnący segment polskiego handlu. W tym roku jego wartość wzrośnie o ponad 17 proc., do 15,5 mld zł, ale największe firmy zwiększają obroty w znacznie szybszym tempie.

Analitycy zgodnie oceniali transakcję jako przełomową – powstaje nowy lider branży, który może mocno namieszać na rynku. Oferta sklepów, zwłaszcza Empiku, zostanie zapewne mocno rozbudowana – dzisiaj sprzedaje głównie książki oraz filmy i muzykę. Merlin ma znacznie szerszą – to także zabawki, kosmetyki, sprzęt elektroniczny. Konkurenci już bacznie się przyglądają.

Ale transakcja, choć miała zostać sfinalizowana jesienią tego roku, na razie się odsuwa. Powód to brak decyzji Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Urząd przy okazji badania tej transakcji przeprowadza największą w historii analizę rynku internetowego. Ankiety trafiły do kilkuset firm – głównie internetowych ale także tradycyjnych sprzedawców książek, filmów, muzyki i wielu innych kategorii.

Dlatego analiza danych trochę potrwa, ale jak już w „Rz” pisaliśmy, decyzja spodziewana jest w styczniu.

—Piotr Mazurkiewicz

[srodtytul]Trzeci wymiar trafił do domów na całym świecie[/srodtytul]

Wiosną przy bardzo szerokiej akcji promocyjnej najwięksi producenci elektroniki wprowadzili do sprzedaży sprzęt do domowego oglądania filmów w systemie 3D. Już wiadomo, że odnieśli ogromny sukces, choć sceptyków wobec kolejnej nowinki nie brakowało.

Według firmy badawczej DisplaySearch w 2010 roku sprzedaż tego typu telewizorów wyniesie już ok. 3,2 mln sztuk, w kolejnym 18 mln, a w 2012 – 40 mln sztuk. Najbliższe lata będą przynosiły wzrost sprzedaży o kilkadziesiąt procent – w 2014 r. wyniesie ona 90 mln sztuk.

3D stało się motorem rozwoju dla całego rynku – nie tylko elektronicznego, ale także studiów filmowych – a technologiczna nowinka doskonale się sprzedaje. Najpierw na rynku zadebiutowały tego typu telewizory, dzisiaj to także odtwarzacze płyt, kamery, aparaty fotograficzne.

Jednak jeszcze kilka miesięcy temu przyszłość „trójwymiaru” w domowym wydaniu nie rysowała się tak różowo. Gdy sprzęt wchodził na rynek, jego ceny były bardzo wysokie – telewizory kosztowały 7 – 8 tys. zł. Dodatkowo była bardzo mała oferta programów i filmów w tym systemie. Stacje telewizyjne przeprowadzały jedynie testowe emisje, dopiero dzisiaj mówi się o pierwszych kanałach w tym systemie. Z kolei na płytach Blu-ray można w 3D kupić jedynie kilka filmów, choć systematycznie wprowadzane są kolejne.

Na tym tle zdecydowanie najlepiej wypadli producenci gier, których w tym systemie można kupić znacznie więcej. Eksperci byli też sceptyczni, czy ludzie będą chcieli oglądać w domu filmy w niezbyt wygodnych okularach i jeszcze słono za to zapłacić.

Jednak pasjonatom nowinek to nie przeszkadzało i ruszyli do sklepów. Pomógł też ogromny sukces kinowego filmu Avatar – pierwszego w technologii 3D. Jednak chyba najważniejszy był wyjątkowo szybki spadek cen. Wcześniej każdego typu nowinka dopiero po co najmniej roku obecności na rynku zaczynała tanieć. W przypadku 3D stało się to ledwie po kilku miesiącach – dzisiaj w Polsce tego typu telewizor można kupić już za ok. 4 tys. zł.

—Piotr Mazurkiewicz

[srodtytul]Polski hit na światowej wystawie w Szanghaju [/srodtytul]

Już gdy startowali, budżet był skromny, a w połowie przygotowań do Expo okazało się, że planowane wydatki trzeba dodatkowo ściąć o jedną trzecią. W końcu polski pawilon w Szanghaju postawiono za niespełna 7 mln dol. Dla porównania Arabia Saudyjska czy Japonia na ten sam cel przeznaczyły kwoty dwudziestokrotnie większe. To jednak nasz pawilon Chińczycy od razu umieścili na plakatach reklamujących wystawę, dostał srebrny medal za najbardziej kreatywną prezentację kraju na Expo. W sumie odwiedziło go aż 8 mln osób.

Pozostało 95% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy