Po debacie ekonomistów

Doczekaliśmy się triumfu makroekonomii. W telewizji (co prawda publicznej, ale jednak), w najlepszym czasie antenowym transmitowana była przez ponad godzinę uczona debata dwóch profesorów.

Publikacja: 25.03.2011 01:42

Dotyczyła problemów proponowanej przez rząd zmiany składki przekazywanej do OFE, ale w rzeczywistości była szansą na omówienie znacznie szerszego spektrum problemów finansowych Polski.  W dodatku w obecności niemal 3 mln widzów, a więc przy tak wielkiej publiczności, jakiej nigdy nie spodziewalibyśmy się oglądać przy tego typu debacie. W uniwersyteckich aulach mieści się znacznie mniej studentów.

Jakie wnioski można wyciągnąć z debaty? Różnorodne, czasem dobre, czasem gorsze. Tradycyjnie zaczynam od gorszych.

Po pierwsze, była to debata, z której widzowie niemal nic nie zrozumieli. To znaczy ci nieliczni, którzy znają funkcjonowanie systemu emerytalnego oraz problemy ZUS i OFE oczywiście wiedzieli, o czym mowa. Ale pozostałe 99,9 proc. oglądających mogło tylko wierzyć na słowo, bo żaden z profesorów nie próbował nawet używać języka, który mógł być dla nich zrozumiały. Na niewiele zdały się rozpaczliwe wysiłki prowadzących debatę dziennikarzy – obaj dyskutanci unikali odpowiedzi na ich proste pytania, woląc trzymać się skomplikowanych naukowych wywodów.

Po drugie, jeśli jednak ktoś uważnie śledził debatę, to zauważył, że obaj panowie używali zupełnie innego rodzaju argumentów, nie próbując nawet odpowiadać na argumenty strony przeciwnej. Leszek Balcerowicz używał głównie argumentów opartych na ideologii

– państwowe jest gorsze niż prywatne, nie wolno zabierać ludziom oszczędności, rząd nie udowodnił wyższości jednych rozwiązań nad innymi. Jacek Rostowski z kolei trzymał się twardo finansowej arytmetyki: co za sens, by państwo przekazywało OFE pieniądze, które OFE na nowo mają pożyczyć państwu?  Była to więc trochę taka gra, w której jeden zawodnik grał w szachy, a drugi w warcaby.  Nikt nie wygrał i nikt nie przegrał.

Po trzecie więc, prawdopodobnym efektem debaty jest to, że kto przed jej zobaczeniem wierzył Leszkowi Balcerowiczowi, wierzy nadal, a kto nie lubił OFE, nic a nic nie zmienił poglądów.

No a dobre strony tej debaty? No cóż, nie da się ukryć, że jej najlepszą stroną jest to, iż w ogóle się odbyła. Rządowa propozycja ograniczenia składki przekazywanej do OFE jest kontrowersyjna, są mocne argumenty za i przeciw.

W cywilizowanym państwie i społeczeństwie taka propozycja rzeczywiście powinna wywołać spontaniczną publiczną debatę. Podejmujący trudne i kontrowersyjne decyzje rząd powinien być wzywany do tablicy, powinno mu się kazać dobrze wytłumaczyć, dlaczego to robi i jakich spodziewa się konsekwencji.

Niezależnie od tego, czy ma rację, czy nie, chwała Leszkowi Balcerowiczowi za to, że taką publiczną debatę sprowokował. Bo trudne problemy powinno się otwarcie omawiać w towarzystwie 3 mln zainteresowanych mieszkańców kraju. A nie dyskutować o nich jedynie w zaciszu ministerialnych gabinetów, akademickich sal albo przedziałów pociągu, w którym wraz z innymi pasażerami możemy sobie spokojnie narzekać na to, co „oni" znowu chcą „nam" zrobić.

Autor jest profesorem, głównym ekonomistą

PricewaterhouseCoopers

Dotyczyła problemów proponowanej przez rząd zmiany składki przekazywanej do OFE, ale w rzeczywistości była szansą na omówienie znacznie szerszego spektrum problemów finansowych Polski.  W dodatku w obecności niemal 3 mln widzów, a więc przy tak wielkiej publiczności, jakiej nigdy nie spodziewalibyśmy się oglądać przy tego typu debacie. W uniwersyteckich aulach mieści się znacznie mniej studentów.

Jakie wnioski można wyciągnąć z debaty? Różnorodne, czasem dobre, czasem gorsze. Tradycyjnie zaczynam od gorszych.

Pozostało 83% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy