Prawie dwa lata temu pisałem, że Grecja nie ma szans na spłatę długów i im szybciej dojdzie do kontrolowanego bankructwa, tym lepiej dla Europy. Minęły dwa lata, pomimo drakońskich oszczędności i podwyżek podatków, które łącznie przekraczają 7 procent PKB, dług publiczny Grecji wzrósł już ze 120 procent dochodu narodowego do ponad 150 procent. Po przepaleniu ponad 100 mld euro pomocy dla Grecji strefa euro i MFW planują przepalić kolejne 60 mld. Za kilka lat dług publiczny Grecji będzie jeszcze wyższy mimo planowanej prywatyzacji, której wpływy mają dać ponad 20 procent PKB w ciągu pięciu lat. Ponadto kraje strefy euro planują bezprecedensową ingerencję w finanse niepodległego kraju, czyli nadzór nad procesem poboru podatków lub prywatyzacją.
Trzeba być ślepym albo wykazywać dużo złej woli, żeby nie dostrzegać, dokąd prowadzi takie działanie. W niedługim czasie pojawią się w Grecji siły polityczne, które pokażą obywatelom, że Grecja traci niepodległość. Te partie wygrają wybory i ogłoszą niewypłacalność, być może połączoną z opuszczeniem przez Grecję strefy euro. Długi i tak zostaną stracone, tyle że niepotrzebnie przepalimy prawie 200 mld euro, które można by wykorzystać na projekty wzmacniające konkurencyjność Unii.
Polityka UE jest prowadzona pod dyktando wpływowych grup finansowych, które dobrze wiedzą, że bankructwo Grecji jest nieuniknione, ale chcą je przeprowadzić w taki sposób, żeby jak najmniejsze koszty poniosły grupy bankowe, a jak największe podatnicy krajów UE. Dopóki interes wielkich banków ma priorytet przed interesem obywateli Europy, dopóty kryzys będzie trwał, będzie narastał i w końcu doprowadzi do głębokiego regresu idei wspólnej Europy i być może do kolejnej głębokiej recesji w Europie.
Polska nie ma żadnego wpływu na decyzje podejmowane przez największe kraje Unii, i to się nie zmieni. Ale możemy zmienić sposób prowadzenia polityki gospodarczej i finansowej państwa, żeby skorzystać na nadchodzącym kryzysie zadłużenia w strefie euro. Bo kryzys to także szansa dla tych, którzy na czas się przygotują.
Nie jest możliwe, aby obecny stan rzeczy trwał zbyt długo. W końcu podatnicy się połapią, jak brudną grę prowadzą wielkie grupy bankowe, i odmówią dalszego transferu pieniędzy z kieszeni podatnika do kieszeni bankierów. Wtedy banki będą musiały zaksięgować olbrzymie straty z tytułu inwestycji w obligacje rządów Grecji, Portugalii i Hiszpanii. Dojdzie do znacznej przeceny akcji wielkich międzynarodowych banków. Szereg z nich będzie zmuszonych sprzedać swoje spółki córki w wielu krajach, w tym w Polsce.