Opublikowane w sierpniu rozporządzenie Komisji Europejskiej w sprawie roamingu to kolejny krok w procesie regulowania cen na unijnym rynku usług telekomunikacyjnych. W 2007 r. Bruksela wprowadziła maksymalne stawki za międzynarodowe rozmowy, w 2009 r. – za esemesy i hurtowy transfer danych (usługę, którą operator sieci świadczy dostawcy usług detalicznych). Tym razem regulacją objęła również detaliczny transfer danych, aktualizując przy okazji tabelę maksymalnych opłat za pozostałe usługi mobilne.
Zgodnie z nowymi przepisami maksymalne ceny międzynarodowych rozmów i esemesów mają spaść o kilka do kilkudziesięciu procent. Minuta rozmowy przychodzącej obecnie nie może kosztować więcej niż 11 centów, w 2014 r. maksymalny pułap wynosić będzie 10 centów. Za minutę rozmowy wychodzącej, za którą obecnie płacimy w najgorszym razie 35 centów, za trzy lata zapłacimy ledwie 24 centy. Spadną też koszty esemesów i transferu danych – te ostatnie z 50 centów obecnie do 10 centów w połowie 2014 r.
Komisja Europejska argumentuje, że odgórne regulowanie cen było konieczne, bo rachunki za roaming płacone przez Europejczyków były absurdalnie wysokie. Zdaniem urzędników z Brukseli jest to efekt słabej konkurencji i praktyk stosowanych przez operatorów. Komisja postanowiła z nimi walczyć – w rozporządzeniu obok maksymalnych taryf znalazły się również przepisy umożliwiające uzyskanie dostępu do infrastruktury telekomunikacyjnej przez każdego usługodawcę, który tego zażąda. Dodatkowo sami klienci będą mogli – wyjeżdżając za granicę – zmienić dostawcę usług roamingowych, nawet jeżeli wykupili je w pakiecie u swego macierzystego operatora.
Administracyjne obniżenie opłat za usługi roamingowe spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem Europejczyków, eksperci mają jednak do tych pomysłów stosunek wyjątkowo krytyczny. Zdaniem analityków z niemieckiego Centrum für Europäische Politik (CEP), zajmujących się oceną unijnego prawa gospodarczego, „wysokie ceny same w sobie nie mogą być wystarczającym powodem do wprowadzania limitów". Według CEP kształt obowiązujących taryf wynikał nie z faktu, że któraś z sieci miała dominującą pozycję na rynku i wykorzystywała ją ze szkodą dla klientów – ale raczej z tego, że konsumenci w Europie nie przykładali wagi do cen usług roamingowych. Kupowali je w pakiecie z innymi usługami i decydująca dla nich była cena połączeń krajowych. Usługodawcy nie mieli bodźców, by konkurować taryfami rozmów międzynarodowych.
Eksperci CEP wytaczają też inne działa przeciwko rozporządzeniu – ich zdaniem UE w ogóle nie ma kompetencji w zakresie regulacji rynku telekomunikacyjnego – zgodnie z dyrektywą ramową 2002/21/EC powinny się tym zajmować wyłącznie krajowe organy regulacyjne. Jedynymi elementami chwalonymi przez ekspertów są przepisy dotyczące dostępu do sieci, zmiany usługodawcy oraz lepszego informowania klientów o cenach usług.