Powrót żelaznego Steve'a do firmy w 1996 roku i objęcie rządów zapoczątkowało w niej nową erę wysmakowanych, intuicyjnych w użyciu urządzeń i idącego za nimi sukcesu finansowego.
Jego pomysły zrewolucjonizowały nie tylko przemysł komputerowy. Odmieniły też telefony komórkowe, a także kompletnie zmieniły branżę muzyczną. Od tego czasu kurs akcji Apple'a wzrósł o 9000 proc., osiągając ponad 357 dol. za sztukę.
W 1998 roku na rynku ukazał się iMac, ładnie opakowany w półprzezroczysty plastik, ergonomiczny komputer all-in-one. To pierwszy z produktów, w którym Apple położył tak duży nacisk na wygląd. W sklepach zaczęło się istne iMacowe szaleństwo, a firma znów odnotowała zyski i cudem wywinęła się od bankructwa.
Rok później pojawił się iBook, pierwszy konsumencki notebook, wyposażony w uchwyt jak walizka. Zanim jeszcze stał się dostępny, sklepy zamówiły u Apple'a 15 tys. egzemplarzy.
Jednak to nie komputery, ale elektroniczne urządzenia mobilne wyniosły firmę na dzisiejsze szczyty. Każdy z gadżetów wymyślonych przez Jobsa: iPod, iPhone, iPad czy MacBook Air, to kolejny kamień milowy w historii sukcesu koncernu.
– Wyniki finansowe Apple'a rosną nieprzerwanie od 2003 roku – mówi „Rz" Magda Borowik, analityk IDC. – Według mnie jest to trwały trend, który dodatkowo przyspieszył w 2005 roku, po wprowadzeniu iPoda Shuffle do sprzedaży. Kolejne zwyżki wiążą się z wprowadzeniem iPhone'a oraz iPada. Teraz ponad połowa kwartalnych zysków finansowych Apple'a generowana jest z produktów, które nie istniały jeszcze trzy lata temu.
W 2005 roku Steve Jobs ogłosił, że iPod dzierży 76 proc. rynku przenośnych odtwarzaczy muzycznych. Do dziś firma sprzedała ich 220 mln.
Koncern z logo jabłuszka dzięki iPhone'owi stał się największym na świecie sprzedawcą smartfonów. Jego udziały w tym rynku w II kwartale bieżącego roku, według firmy IDC, sięgały 19 proc.
– Wśród wszystkich telefonów komórkowych kupionych do dziś na świecie iPhone'y stanowią 5 proc. – chwalił się w tym tygodniu Tim Cook podczas prezentacji najnowszego modelu telefonu z logo jabłuszka iPhone'a 4S.
Podobny sukces w branży tabletów osiągnął iPad, który według firmy Strategy Analytics dzierży ponad 60 proc. udziału w rynku. W ubiegłym roku jego wpływy obejmowały ponad 95 proc. branży tabletów, jednak ograniczyła je rosnąca konkurencja ze strony urządzeń z systemem Android, udostępnianym przez Google'a.
Flagowe urządzenia Apple'a osiągnęły gigantyczny sukces: firma sprzedała w minionym kwartale o 142 proc. więcej iPhone'ów i 183 proc. więcej iPadów niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Dzięki temu kwartalny zysk netto koncernu zwiększył się ponaddwukrotnie, osiągając 7,31 mld dol., a przychody urosły o 82 proc. Właśnie tym sposobem w sierpniu tego roku Apple prześcignął pod względem wartości Exxona.
Kultowe kółko
Prostota urządzeń Apple'a początkowo traktowana była przez analityków rynku z przymrużeniem oka. Po kilku latach okazało się jednak, że nie ma bardziej pożądanego rozwiązania w gadżetach elektronicznych niż słynne kółko nawigacyjne iPoda czy jeden jedyny przycisk na połyskliwej tafli szkła, jaką pokryte są iPhone i iPad.
Również supercienki notebook MacBook Air trzy lata temu wytyczył trend na rynku, za którym poszły mnożące się dziś jak grzyby po deszczu ultrabooki, hit tej jesieni. – Apple raz za razem wyznacza nowe trendy i zawsze jest o krok przed konkurencją – mówi „Rz" Marek Kujda, analityk IDC.
Ludzie nie tylko kupili styl tej firmy, ale też pokochali gadżety z logo nadgryzionego jabłka. W zamyśle twórcy tego symbolu graficznego Ronalda Wayne'a (trzeciego współzałożyciela Apple'a) miało ono symbolizować zarówno pokusę, jak i wiedzę. Teraz symbolizuje coś jeszcze.
– Za sukcesem Apple'a w dużym stopniu stoi kultowość jego urządzeń podbudowana świetnym designem – mówi Kulisiewicz. – Jest to zasługą samego Jobsa, który wręcz obsesyjnie dbał o wygląd tych urządzeń i innowacyjność interfejsów użytkownika. Z taką kultowością trudno jest konkurować, zwłaszcza firmom energetycznym takim jak Exxon, które budują swoją wartość na zupełnie innych wskaźnikach. Z tym aspektem działalności Apple'a można porównać wyłącznie kult otaczający firmy wielkich projektantów mody, takich jak Dior czy Chanel.
Rekordy sprzedaży pokazują, że urządzenia Apple'a świetnie wpisują się w aktualne, dynamicznie zmieniające się potrzeby klientów. Mimo że nie należą do najtańszych, ich wzornictwo, wysoka jakość i funkcjonalność sprawiają, że cena w dużej mierze traci na znaczeniu.
– Apple robi produkty, które są cool – mówi Magda Borowik. – Konsumenci lubią identyfikować się ze starannie zarządzanymi markami. A trudno byłoby znaleźć markę staranniej zarządzaną niż Apple, tyle że jej głównym strażnikiem był właśnie Jobs. Nie jest tajemnicą, że w tej firmie nic nie działo się bez jego zgody i błogosławieństwa. Niektórzy analitycy rynku określali to mianem rządów autorytarnych.
Steve Jobs był także człowiekiem, który potrafił świetnie zareklamować wymyślone przez siebie produkty. Magia jego gadżetów, o której wielokrotnie wspominają miłośnicy, a czasem wręcz „wyznawcy" Apple'a, wynikała między innymi z tego, że wyjątkowo surowo podchodził do wszystkich swoich projektów.
- W dłuższej perspektywie mogą się pojawić obawy, że nieobecność silnego przywódcy, nawet jeśli nie wpłynie na jakość produktów, może naruszyć wizerunek firmy – twierdzi Konarzewski. – Można śmiało powiedzieć, że jej klienci stali się w dużej mierze wyznawcami pewnego rodzaju kultu, a Jobs traktowany był przez nich jak przywódca sekty. Tak więc nawet jeśli produkty Apple'a pozostaną na takim samym poziomie jak dotychczas, to istnieje ryzyko, że firma utraci część swojej legendy.
– Model biznesowy Apple'a zapewne przetrwa to odejście – dodaje Daniel Weston z firmy brokerskiej Schroeder Equities w Monachium. – Jednak Steve Jobs był najzdolniejszym innowatorem i twórcą najstaranniej kreowanej marki w dziejach. Kogoś takiego jak on nie da się zastąpić.
Każdy dzień jak dzień ostatni
Jak sam mówił, starał się żyć tak, jakby każdy dzień miał być ostatnim. – Gdy miałem 17 lat, znalazłem gdzieś cytat, który brzmiał mniej więcej tak „jeśli każdego dnia będziesz żył tak, jakby to był twój ostatni dzień, to pewnego dnia na pewno będziesz miał rację" – opowiadał sześć lat temu absolwentom Uniwersytetu Stanforda. – Zrobiło to na mnie takie wrażenie, że od tego czasu, przez ostatnie 33 lata, każdego ranka patrzyłem w lustro i pytałem sam siebie „czy gdyby dzisiaj był ostatni dzień mojego życia, to chciałbym robić to, co mam zamiar robić?". I jeśli odpowiedź brzmiała „nie" przez zbyt wiele dni z rzędu, wiedziałem, że muszę coś zmienić – tłumaczył.
Stwierdził, że pamięć o nieuchronnej śmierci była jednym z najważniejszych narzędzi, które pomogło mu w podjęciu najważniejszych wyborów w życiu.
– Niemal wszystko: nasze oczekiwania, cała duma i strach przed wstydem lub porażką, wszystkie te rzeczy nikną w obliczu śmierci, pozostawiając tylko to, co jest naprawdę ważne. Pamięć o tym, że umrzesz jest najlepszym sposobem, jaki znam, aby uniknąć pułapki myślenia, że ma się coś do stracenia. I tak już jesteście nadzy. Nie ma powodu, żeby nie podążać za głosem serca – podkreślał.
Wygłaszając te pełne dramatyzmu słowa, założyciel Apple'a był już po kilkunastu miesiącach walki z rakiem trzustki. Po operacji, którą uznano za udaną.
Mając świeżo w pamięci słowa lekarza, który radził mu uporządkować sprawy i po prostu pożegnać się ze światem, przekonywał młodych słuchaczy, aby kochali to, co robią, i nie tracili swojego ograniczonego czasu, żyjąc cudzym życiem. Życzył im, aby pozostali naiwni, ciekawi świata i głodni wiedzy.
Sam znów rzucił się w wir pracy. W 2009 r. musiał udać się na kolejny urlop zdrowotny. Po operacji przeszczepu wątroby i kilku miesiącach przerwy powrócił jednak do zarządzania Apple'em.
W styczniu tego roku poszedł na kolejne zwolnienie, z którego już nie wrócił. W sierpniu przekazał kierowanie firmą Timowi Cookowi.
Zostawił żonę Laurene, z którą miał troje dzieci, oraz córkę z poprzedniego związku.