Wreszcie... (?)

Publikacja: 25.11.2011 03:02

Red

Po latach odwlekania niezbędnych działań i odkładania niepopularnych decyzji chyba wreszcie coś drgnęło. Premier wszystkich zaskoczył, naruszając w swoim exposé całą listę tabu, od których polscy politycy dotąd starali się trzymać z daleka, z przesunięciem w górę wieku emerytalnego na czele. Zaskoczył tak dalece, że większości polityków odebrało mowę i w sejmowej debacie w ogóle nie odnosili się do tego, o czym mówił premier. Zdaje się, że byli raczej przygotowani na standardowe krytykowanie rządu za to, że „jak zwykle nic konkretnego nie mówi". Co natomiast powiedzieć na temat tak drażliwych spraw, jak reformy systemu emerytalnego, zmiana koncepcji różnorodnych zasiłków i ulg podatkowych (by trafiały tylko do rodzin uboższych) czy odejście od przywilejów grup zawodowych, po prostu nie wiedzieli. Zamiast dobrze przygotowanej i przećwiczonej krytyki „ponownego przedstawiania ogólników zamiast konkretów" musieli się więc posiłkować narzekaniami na to, że zostali uraczeni „konkretami zamiast wizji" (choć to trochę absurdalne, bo wielkich wizji, z których nic nie wynikało, chyba mieliśmy w ciągu minionych lat całkiem sporo...).

Że premier powiedział wiele rzeczy, które trzeba było mówić już od lat, to oczywiście dobrze. Ale nie należy się ograniczać do wiary w sprawczą moc słów. Koniec końców, przyszłość polskiej gospodarki i jej zdolność do przetrzymania kolejnej fali globalnego kryzysu zależy nie od tego, co się powie w Sejmie, ale od tego, jakie rzeczywiście wprowadzi się reformy wzmacniające fundamenty rozwoju i stabilności finansowej Polski.

Jak daleka jest więc droga od słów do czynów? No cóż, to zależy od kilku czynników.

Po pierwsze, od determinacji polityków. Nie tylko premiera, ale również jego bezpośredniego zaplecza politycznego, jego koalicjanta, a nawet opozycji. Rzeczywiście, wprowadzając wszystkie zapowiedziane reformy, premier i jego partia podejmują hazardową grę. Z jednej strony przed wyborami ludzie powszechnie domagali się aktywniejszych działań i wyrażali frustrację z powodu braku reform. Ale z drugiej to wcale nie znaczy, że konsekwentnie będą je popierali teraz, po wyborach. Popierać reformy znacznie łatwiej wtedy, gdy są jakimś niejasnym i niesprecyzowanym zestawem działań, które mają spowodować, że „będzie dobrze", a trudniej wtedy, gdy zaczyna się odczuwać na własnej skórze ich rzeczywiste skutki. Politykom nie będzie więc łatwo utrzymać determinację, zwłaszcza że jest mało prawdopodobne, aby we wspieranie zmian w najmniejszym stopniu zaangażowała się opozycja.

Po drugie, od dobrej woli partnerów społecznych. A tu już widać, że każdy wolałby grać do własnej bramki i choć godzi się na działania obciążające kosztami innych, jak niepodległości będzie bronić się przed tym, co może być niekorzystne dla niego samego. Przykłady już mamy: pracodawcy są bardzo za reformami, ale z oburzeniem reagują na propozycję podniesienia stawki rentowej. Z kolei związkowcy uważają za skandal podnoszenie wieku emerytalnego. Generalnie mamy więc typowo polskie podejście: każdy jest za oszczędnościami budżetowymi, ale tylko tak długo, jak długo mają one dotknąć sąsiada, a nie jego samego.

Po trzecie, od generalnej akceptacji społeczeństwa. Nikt nie myśli z entuzjazmem o tym, że mogą go dotknąć efekty działań oszczędnościowych. Ale mimo wszystko można ten fakt w poczuciu wyższej konieczności niechętnie zaakceptować. Albo można jak Grecy wyjść na ulice i żądać od rządu, by dokonał cudu i usiłował nalać z pustego. Jak postąpią Polacy?

Autor jest profesorem oraz głównym ekonomistą PwC

Po latach odwlekania niezbędnych działań i odkładania niepopularnych decyzji chyba wreszcie coś drgnęło. Premier wszystkich zaskoczył, naruszając w swoim exposé całą listę tabu, od których polscy politycy dotąd starali się trzymać z daleka, z przesunięciem w górę wieku emerytalnego na czele. Zaskoczył tak dalece, że większości polityków odebrało mowę i w sejmowej debacie w ogóle nie odnosili się do tego, o czym mówił premier. Zdaje się, że byli raczej przygotowani na standardowe krytykowanie rządu za to, że „jak zwykle nic konkretnego nie mówi". Co natomiast powiedzieć na temat tak drażliwych spraw, jak reformy systemu emerytalnego, zmiana koncepcji różnorodnych zasiłków i ulg podatkowych (by trafiały tylko do rodzin uboższych) czy odejście od przywilejów grup zawodowych, po prostu nie wiedzieli. Zamiast dobrze przygotowanej i przećwiczonej krytyki „ponownego przedstawiania ogólników zamiast konkretów" musieli się więc posiłkować narzekaniami na to, że zostali uraczeni „konkretami zamiast wizji" (choć to trochę absurdalne, bo wielkich wizji, z których nic nie wynikało, chyba mieliśmy w ciągu minionych lat całkiem sporo...).

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy