W wielu krajach świata właśnie przez WiFi obywa się przytłaczająca większość ruchu generowanego w transmisji danych przez użytkowników smartfonów. Potwierdziło to badanie firm Informa i Mobidia, z których wynika, że w styczniu tego roku tylko 19 proc. ruchu generowanego przez użytkowników smartfonów w Wielkiej Brytanii odbywała się przez sieci komórkowe. W skali globalnej, aż 70 proc. internetowej transmisji danych, która odbywa się z wykorzystaniem smartfonów jest obsługiwana jest przez WiFi.
Tak jest w takich krajach, jak Niemcy, Hiszpania, czy Hongkong. W grupie najbardziej rozwiniętych krajów świata tylko w Japonii i Singapurze użytkownicy smartfonów, łącząc się z siecią, w mniej więcej równej mierze wykorzystują sieci WiFi i infrastrukturę komórkową. W krajach tych jednak komercyjne sieci LTE działają od 2010 r., a sieci HSPA+ DC mają duże zasięgi. Poza tym operatorzy oferują im pakiety bez limitu transferu danych w dość korzystnych cenach (nawet jednak w Singapurze już zaczęły się problemy z wydolnością mobilnych sieci).
- Nie ukrywam, że jesteśmy zaskoczeni tą dysproporcją, jaką wykazały nasze badania. Typowy użytkownik smartfona konsumuje znacznie więcej niż 100-500 MB miesięcznie, co raportują często sieci komórkowe – stwierdził Chris Hill z firmy Mobidia.
WLAN-owy substytut
Analitycy rynkowi podkreślają, że to właśnie wprowadzenie limitów danych w pakietach internetowych przez operatorów komórkowych przyczynia się do szybkiego wzrostu popularności hotspotów. Ich zdaniem dziś przestaje być aktualne stwierdzenie, że sieci WiFi są uzupełnieniem do infrastruktury operatorów komórkowych, które mają pomóc rozładować ruch w sieciach mobilnych. Thomas Seitz i Jerry Dellis, analitycy z banku Jefferies argumentują, że sieci WiFi coraz częściej stają się substytutem do infrastruktury komórkowej, skoro większość ruchu w przypadku internetu mobilnego odbywa się przez te sieci. – Według nas należy uważnie obserwować ten trend oraz relacje miedzy sieciami WiFi, a komórkowymi, w kontekście opłacalności inwestycji w infrastrukturę telekomunikacyjną – podkreślają Thomas Seitz i Jerry Dellis.