- Problemem są jak zwykle pieniądze, ułomność obowiązujących przepisów i brak komunikacji między przychodniami specjalistycznymi, a podstawową opieką zdrowotną – mówi Dorota M. Fal, doradca zarządu PIU ds. ubezpieczeń zdrowotnych. Trudną sytuację pacjentów potwierdzają badania CBOS z marca: 71 proc. ankietowanych nie zgadza się z opinią, że „potrzebne badania diagnostyczne można wykonać szybko i bez większych trudności", a aż 86 proc. odrzuca stwierdzenie, że „jeśli pacjent tego potrzebuje, łatwo dostanie się na wizytę do specjalisty".

Z 82 proc. osób, które potwierdziły w badaniu, że korzystały z opieki medycznej w ciągu ostatnich 6 miesięcy ponad połowa za nie płaciła. - Na prywatne leczenie Polacy wydają ponad 30 mld zł, niestety nieefektywnie, bo najczęściej na leki bez recepty, suplementy diety i wizyty u lekarza opłacane „z własnej kieszeni". To błąd, bo pieniądze, które powinny zasilać system ochrony zdrowia, nie trafiają do niego – mówi Dorota M. Fal.

Długie kolejki i niezadowolenie pacjentów odbijają się na ocenie NFZ. Według badań CBOS potwierdza, ponad trzy czwarte Polaków krytycznie wypowiada się o działalności Narodowego Funduszu Zdrowia. - Przyczyną wciąż rosnących kolejek jest brak pieniędzy i złe zarządzanie dostępnymi środkami. Od dawna postulujemy wprowadzenie do systemu dodatkowych środków w postaci dobrowolnych dodatkowych polis zdrowotnych. To dodatkowy zastrzyk pieniędzy bez konieczności podnoszenia podatków, czyli obowiązkowej składki odprowadzanej przez obywateli przez NFZ – mówi Dorota M. Fal.

Tylko co piąta osoba jednak odpowiedziała twierdząco na pytanie o gotowość zapłacenia za dodatkową polisę zdrowotną 50 zł miesięcznie, wynika z zeszłorocznego badania Deloitte. Polskie wydatki na usługi medyczne per capita, wynoszące 1041 euro rocznie (około 4 tys. zł), stanowią mniej niż 50 proc. średniej dla krajów UE (2192 euro).