Inwestycje w dzieła sztuki, rozmowa z kolekcjonerem

Andrzej Bonarski, kolekcjoner, mówi o tym, od czego zacząć zbieranie sztuki i dlaczego nasi artyści są niedoceniani za granicą

Publikacja: 31.05.2012 01:16

Inwestycje w dzieła sztuki, rozmowa z kolekcjonerem

Foto: ROL

Rz: W Muzeum w Wilanowie 29 maja została otwarta wystawa polskiej sztuki z kolekcji tworzonej przez pana i pana żonę.  Wystawę z cyklu „Uśpiony kapitał" zorganizowała Fundacja Profile, która od lat prezentuje prywatne zbiory. Jak powstała kolekcja i co wchodzi w jej skład?

Andrzej Bonarski:

Trzon kolekcji to obrazy i rzeźby polskich artystów debiutujących we wczesnych latach 80. Są  też dzieła np. Henryka Stażewskiego, Władysława Hasiora czy Zofii Kulik oraz prace artystów debiutujących w latach 90., np. Katarzyny Kozyry i Katarzyny Górnej.

Mieliście państwo  odwagę, żeby zbierać prace z nurtu nowej ekspresji, który dopiero  powstawał.

Kupowaliśmy te obrazy, bo byliśmy przekonani, że są znakomite, że nurt nowej ekspresji to początek nowoczesnej sztuki w Polsce. Żeby tego nurtu nie przegapiono,  prywatnie organizowałem wystawy, co wtedy było nowością. Zaczęło się w Galerii Hasiora w Zakopanem. Potem zrobiłem wystawy np. w pawilonie Stowarzyszenia Architektów przy Foksal w Warszawie, w dawnej Fabryce Norblina, w Pałacu Kultury i Nauki. Przy wystawach współpracowałem z historyczką sztuki Marylą Sitkowską. Ponosiliśmy z żoną koszty wystaw, więc umawiałem się z artystami, że w ramach rekompensaty dostanę jeden obraz do wyboru.

Chyba najgłośniejszą pana wystawą był „Polski szyk" w Zachęcie. Czy dobra sztuka to rentowna  inwestycja?

Nasza kolekcja dopiero dzisiaj ma pewną wartość materialną oprócz artystycznej czy intelektualnej. Inwestycja w sztukę ma poza tym jedną dramatyczną wadę – jest mało płynna. Sprzedaż  nawet bardzo pięknego,  wyjątkowego dzieła to proces trudny i długotrwały. Również dlatego, że polski rynek sztuki nadal  jest w zalążku.

Dlaczego pan tak uważa?

W krajach, gdzie istnieje dojrzały, ustabilizowany  rynek, działają potężne domy aukcyjne i silne finansowo galerie. W Polsce jeszcze tego nie ma. Na dojrzałym rynku  banki dają inwestorom lub kolekcjonerom pożyczki pod zastaw dzieł.  U nas na razie nie jest to możliwe.

Macie państwo dzieła o wartości muzealnej, obrazy członków legendarnej Gruppy: Sobczyka, Modzelewskiego, Grzyba, Pawlaka. Dlaczego bank miałby nie pożyczyć pieniędzy pod ich zastaw?

Malarze, o których mówimy, niestety, nie są należycie notowani na światowym rynku, nie zostali  zweryfikowani przez jego mechanizmy. Co innego, gdyby polski kolekcjoner miał dzieła o wartości ponadnarodowej, np. Basquiata, Hirsta, Harringa. Mówię o twórcach, którzy mniej więcej są rówieśnikami malarzy z Gruppy.

Dlaczego nawet  nasi najwięksi malarze nie są notowani na zachodnich rynkach?

Wynika to z wadliwego działania wszystkich uczestników naszego lokalnego handlu. Światowy rynek to bardzo skomplikowana maszyna do robienia pieniędzy. Krytycy, muzealnicy, marszandzi, dziennikarze, prawnicy,  wszystkie  zawody lub instytucje, które na rozwiniętym rynku pracują na artystę, u nas w olbrzymiej większości jeszcze nie potrafią działać rynkowo. Są dwa małe wyjątki: Fundacja Galerii  Foksal i Galeria Raster. Warunkiem nabrania przez dzieło znacznej wartości rynkowej jest wysoka jakość sztuki. Niestety, nie jest tak, że prace doskonałe, oryginalne i nowatorskie same przebiją się w świat.

Nasz rynek ma wszystkie elementy, które są na rynku zachodnim.

Ale nie ma odpowiednio dużego kapitału lokowanego w sztukę. Nasze galerie, poza Fundacją Galerii Foksal i  może Galerią Raster, nie mają odpowiednich kontaktów, by  wprowadzić w świat polskich artystów.

Który polski artysta mógł zrobić karierę na międzynarodowym rynku?

Może Władysław Hasior?

Czy Hasior może jeszcze zostać odkryty przez światowych marszandów? Dorobek zmarłej w 1973 roku Aliny Szapocznikow doceniono niedawno. Prace artystki na zachodnich aukcjach sprzedawane są po kilkaset tysięcy euro.

Odkryciu Szapocznikow sprzyja to, że pasuje do nurtu światowego szeroko rozumianego feminizmu. Na zachodzie dostępny jest jej dorobek. Jest czym handlować, opłaca się inwestować w tę markę. A dostępnych dzieł Hasiora jest za mało, bo znajdują się w muzealnych magazynach.

Od lat  walczę o to, żeby krajowe muzea, wzorem zachodnich, zaczęły wyprzedawać zbędne eksponaty z magazynów. To ożywiłoby galerie.

Pracownicy  muzeów  jak niepodległości bronić będą zakazu jakiejkolwiek wyprzedaży z magazynów.   Padną argumenty o dziedzictwie, tożsamości itp. Zwykle 95 proc. zbiorów w ogóle nie opuszcza magazynów. Leżą tam nieznane i często nieubezpieczone.

Zebrane przez państwa dzieła okazały się dobrą inwestycją?

Tak, bardzo dobrą, choć wartość inwestycyjna nie jest dla nas jedynym kryterium branym pod uwagę przy zakupach. Sztuka to także luksus intelektualny. Obcowanie z nią jest wielką przyjemnością. Sztuka zawiera  pewne pierwiastki metafizyczne. Ich obecność w powietrzu, którym na co dzień  oddycha kolekcjoner, wpływa na niego, nadaje sens jego życiu.

Co by pan kupił, gdyby miał pan swobodę finansową?

Kupiłbym np. dzieło Anselma Kiefera, ale jego średniej wielkości dobry obraz kosztuje jakieś 1,5 mln euro.

Żaden światowy dom aukcyjny nie otworzył w Polsce filii. W Pradze jest np. Dorotheum. Dlaczego nie ma tej firmy w Warszawie?

Przypuszczam, że  to w dużej mierze skutek naszych archaicznych rozwiązań prawnych i bardzo płytkiego rynku.

Co dziś kolekcjoner debiutant powinien zbierać z myślą o zysku w przyszłości?

Najpierw książki. Jak się poduczy i częściej będzie kupował sztukę dobrą niż złą,  zauważy, że na tym nie traci.  Musi mieć wiedzę, intuicję i szczęście.

Ale można też zacząć inaczej. Można korzystać z  rad wynajętego konsultanta, który pomoże stworzyć zbiór. Warto wiedzieć, że nie wszyscy doradcy są dobrzy, uczciwi, mądrzy. To dokładnie tak jak z trenerami w sporcie.

Na razie wiele współczesnych polskich kolekcji nie ma nawet wyraźnego  programu. Zamożniejsi czy zbyt ambitni kolekcjonerzy próbują ścigać się z muzeami, które gromadzą sztukę przez dziesiątki lat i mają wielkie budżety.

— rozmawiał Janusz Miliszkiewicz

Rz: W Muzeum w Wilanowie 29 maja została otwarta wystawa polskiej sztuki z kolekcji tworzonej przez pana i pana żonę.  Wystawę z cyklu „Uśpiony kapitał" zorganizowała Fundacja Profile, która od lat prezentuje prywatne zbiory. Jak powstała kolekcja i co wchodzi w jej skład?

Andrzej Bonarski:

Pozostało 95% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy