Zgodnie z zapowiedziami Marcina Plichty, prezesa Amber Gold, na początku tego tygodnia jego firma miała nawiązać współpracę z zagranicznym bankiem. Umożliwiłoby to wypłacanie klientom pieniędzy, zablokowanych na rachunku w polskim banku, który zerwał z Amber Gold współpracę.
– W środę rano będę wiedział na 100 proc., czy ta współpraca dojdzie do skutku. Jesteśmy na dobrej drodze – powiedział „Rz" Plichta.
Z naszych rozmów z klientami warszawskich oddziałów Amber Gold (m.in. prz ul. Brackiej i Świętokrzyskiej) wynika, że problemów z likwidacją lokat nie ma. Pieniędzy od ręki firma jednak nie wypłaca. – Według umowy Amber Gold ma 30 dni na wypłacenie pieniędzy z lokaty. Do tego dochodzi 14 dni na odwołanie, więc jeśli odzyskam swoje pieniądze, to najwcześniej pod koniec września – mówi jeden z klientów. – Zapomniałem o Bezpiecznej Kasie Oszczędności założonej przez Lecha Grobelnego. Muszę zapłacić za swoją głupotę – dodał nasz rozmówca.
W jego przypadku przedwczesne wycofanie pieniędzy oznacza 40-proc. stratę. Składa się na nią zapisane w umowie 19,5 proc. kary za przedwczesne zakończenie lokaty oraz kilkanaście procent uszczerbku na kursie złota. Straty mogą sięgnąć 30–50 proc. – w zależności od tego, na jak długo wpłacono pieniądze.
Większość osób w warszawskich oddziałach stanowili klienci po sześćdziesiątce. – Przyznaję, że zgubiła mnie moja naiwność – powiedziała starsza pani, która, zrywając lokatę, straci 38 proc. powierzonych pieniędzy.