To nie przypadek, że pomorska spółka wraz z europejskimi potęgami wojskowej radiokomunikacji buduje teraz radio, które połączy sojuszników z NATO i wyznacza w UE nowe standardy łączności dla służb mundurowych i kryzysowych
Dziś cyfrowe radia, którymi dysponują Niemcy, Hiszpanie czy Brytyjczycy, nie są w stanie bezpośrednio się komunikować. Ma to zmienić budowana w ramach europejskiego programu ESSOR programowalna radiostacja, wspólna dla sojuszniczych armii i sił porządkowych. W projekcie – jednym z największych w dziedzinie bezpieczeństwa i nowych technologii w UE – oprócz potentatów militarnej łączności jak francuski Thales, hiszpańska Indra, szwedzki Saab czy włoski Selex, jest też Radmor, który produkuje własne radiostacje typu fast net o podobnych możliwościach.
– Badania i rozwój to w Radmorze nigdy nie był pusty slogan – ocenia Wojciech Łuczak, wydawca fachowego pisma „Raport WTO", który od dawna śledzi ekspansję gdyńskich innowacji w armii. Konstruktorzy i inżynierowie z pionu rozwoju to wciąż niemal czwarta część zatrudnionych w radiokomunikacyjnej firmie.
Andrzej Synowiecki, prezes Radmoru, tłumaczy, że od lat spółka zatrudniająca 430 pracowników ściga się z światowymi koncernami. – Ponieważ elektroniczny sprzęt starzeje się błyskawicznie, szansę na sukces mają w branży tylko ci, którzy wybrali innowacyjne strategie – podkreśla. Zagraniczna ekspansja firmy zdaje się to potwierdzać.
Przenośna radiostacja dowódców zbudowana w gdyńskiej firmie sprzedała się już w kilkunastu krajach. Licencję na nią kupili Czesi i Litwini. Synowiecki powtarza, że tylko własne konstrukcje dają firmie prawdziwe pieniądze i niezależność w oferowaniu technologicznych produktów zagranicznym odbiorcom.