Unijny plan oznacza ponowny wybuch sporu z wartą biliony dolarów branżą funduszy rynku pieniężnego, która zdecydowanie sprzeciwia się zaostrzeniu nadzoru. Z kolei regulatorzy chcą rozwiązać przynajmniej część problemów, które wypłynęły na światło dzienne przy okazji wybuchu kryzysu finansowego pięć lat temu.
Fundusze rynku pieniężnego są kluczowym elementem globalnej machiny finansowej. Kupują większość obligacji krótkoterminowych emitowanych przez światowe rządy, firmy, a w szczególności banki, które potrzebują większej płynności. Według Komisji Europejskiej blisko jedna piąta krótkoterminowych obligacji emitowanych przez europejskie rządy i firmy, oraz 38 procent papierów wypuszczanych przez banki, znajduje się w rękach funduszy rynku pieniężnego.
Komisja Europejska chce, by wszystkie fundusze mające siedzibę w Europie albo wyceniały swoje aktywa codziennie, albo tworzyły rezerwy w wysokości przynajmniej trzech procent kapitału, które będą mogły wykorzystać na wypadek poniesienia potencjalnych strat. Propozycja KE obejmuje również minimalne wymagania dotyczące płynności aktywów na poziomie 10 procent papierów o dziennej zapadalności i 20 procent w skali tygodnia, a także ograniczenia dotyczące inwestycji, które mogą robić fundusze.
Przepisy te stosowałyby się również do amerykańskich funduszy, takich jak BlackRock Inc. i J.P. Morgan Chase & Co., które posiadają spółki zależne w Europie. Komisja ma mało czasu, bo musi uzyskać zgodę na nowe przepisy od państw członkowskich UE i Parlamentu Europejskiego przed eurowyborami, które odbędą się wiosną przyszłego roku.
Wiele korporacji i inwestorów instytucjonalnych postrzega fundusze rynku pieniężnego jako lepsze miejsce do ulokowania swoich nadwyżek płynnościowych niż depozyty bankowe, ponieważ od zawsze oferują one wyższe oprocentowanie i są bardziej elastyczne. Wiele funduszy twierdzi, że wartość ich aktywów pozostaje stabilna, co daje inwestorom gwarancję, że mogą szybko wycofać swoje pieniądze bez większego ryzyka.