„Gdy dokładnie przeanalizowaliśmy kierunki polskiego eksportu, okazało się, że 80 proc. idzie do krajów, które reprezentują tylko 20 proc. globalnego wzrostu gospodarczego. A więc lokujemy nasze zasoby niekoniecznie tam, gdzie jest to pożądane". Te słowa wiceminister gospodarki, Ilony Antoniszyn–Klik coraz bardziej są uwzględniane w planach ekspansji polskich firm. A jeśli ktoś się jeszcze zastanawia, to w ministerstwie przygotowany został plan najbardziej perspektywicznych kierunków. To przede wszystkim Azja i Afryka. Ta druga w czasie spowolnienia gospodarczego na świecie rozwijała się wyjątkowo dynamicznie. I nie przestanie, bo prognozy na najbliższe dziesięciolecia dla tej części świata mówią o wzroście gospodarczym na poziomie przekraczającym 7 proc. rocznie.
Decyduje o tym popyt na afrykańskie surowce, poprawiające się warunki dla inwestorów oraz rosnące standardy zarządzania. Przewiduje się, że w latach 2011–2015 aż siedem na 10 najszybciej rozwijających się gospodarek świata będzie z Afryki subsaharyjskiej. A w perspektywie 10–15 lat kontynent afrykański stanie się większym dostawcą ropy i gazu niż Półwysep Arabski.
– Polskie przedsiębiorstwa mają tu obiecujące warunki ekspansji – twierdzą Małgorzata Bonikowska i Paweł Rabiej z ośrodka analitycznego Thinktank. Jednym z atutów polskich firm ma być wysoka jakość produktów. Pod tym względem mogą być one porównywalne z wyrobami niemieckimi czy francuskimi. A przy tym mają wciąż niższe ceny. Największe polskie spółki mogły się zaangażować w wydobycie zasobów naturalnych i rozwój potencjału energetycznego kontynentu. Także w likwidowanie niedoborów infrastruktury drogowej i telekomunikacyjnej. Zważywszy na strategię dywersyfikacji źródeł energii w Polsce, perspektywicznymi towarami importowymi z krajów afrykańskich są surowce energetyczne oraz minerały rzadkie. – W ekspansji surowcowej powinniśmy zmienić pole widzenia. Czasami mam wrażenie, że myślimy o zabezpieczaniu surowców energetycznych w kategoriach tradycyjnych: ropa, gaz, węgiel. A na świecie trwa wyścig o coś innego: pierwiastki ziem rzadkich, rzadkie metale itd. – podkreśla wiceminister spraw zagranicznych Katarzyna Kasperczyk. Jej zdaniem, dla polskich firm interesujące pod tym względem mogłoby być np. Togo.
Swoją szansę w Afryce znalazła już Grupa Azoty. Kupiła udziały w spółce mającej koncesje na eksploatację złóż fosforytów. To pierwsza polska firma z branży chemicznej, która posiada własny dostęp do surowców. Uniezależnienie się od dostawców zewnętrznych już w przyszłym roku pozwoli zaoszczędzić ok. 30 mln zł. – Staramy się tam rozwijać nie tylko dzięki wydobyciu surowców, chcemy także je tam przetwarzać. A następnie rozwijać sprzedaż i budować rynek – mówi wiceprezes Grupy Azoty Krzysztof Jałosiński. Na tym się jednak nie skończy. Dla Azotów Senegal staje się przyczółkiem, z którego firma będzie mogła prowadzić ekspansję na inne afrykańskie rynki.
Za najatrakcyjniejsze dla polskich przedsiębiorstw uznawane są również Nigeria i RPA, a także Tanzania, Kenia i Demokratyczna Republika Konga. Szczególnie obiecująca jest ta pierwsza. Gospodarka Nigerii rośnie w ostatnich pięciu latach w średnim tempie 7 proc. PKB. Jeśli je utrzyma, to w 2050 roku może trafić do grona 20 największych gospodarek świata pod względem PKB na głowę mieszkańca (wg parytetu siły nabywczej). Będzie wtedy już miała największą na świecie liczbę ludności w wieku produkcyjnym, wyprzedzając nawet Indie. Podstawą nigeryjskiej gospodarki jest przemysł wydobywczy: eksport ropy to główne źródło dochodu narodowego. Kolejnym jest produkcja skroplonego gazu LNG. Ale polski eksport do tego kraju wart jest zaledwie 95 mln dol. rocznie. Sprzedajemy sprzęt AGD, produkty chemiczne, drobną elektronikę. Sprowadzamy drewno, korek i kauczuk – roczna wartość importu nie przekracza 20 mln dol.