Rząd USA sprzedał w poniedziałek swoje ostatnie udziały w GM, w ratowanie którego w latach kryzysu zaangażował 49,5 mld dol. Obecnie amerykański gigant motoryzacyjny może bez rządowej kurateli decydować o dywidendzie i wykupie akcji, zarazem stając się bardziej atrakcyjnym celem dla potencjalnych inwestorów.
Rządowe udziały sprzedano w momencie, gdy cena akcji GM osiągnęła ok. godz. 16 rekordowe 40,90 dol.; po ogłoszeniu decyzji Departamentu Skarbu papiery GM zyskiwały nadal, drożejąc o kolejne 30 centów w posesyjnym handlu elektronicznym.
Obama: To jest sukces
Dzięki tej sprzedaży rząd odzyskał 39 mld dol. z 49,5 mld dol. wydanych na ratowanie „giganta z Detroit"; ostateczny koszt tej operacji dla amerykańskiego podatnika wyniósł zatem 10,5 mld dol.
Koszt ten będzie niewątpliwie przedmiotem ożywionej debaty o tym, czy pieniądze podatników powinny były zostać wykorzystane na przeprowadzenia GM, podobnie jak Chryslera, przez procedurę upadłościową w 2009 roku.
Przeciwnicy takiego rozwiązania twierdzą, że rząd nie miał prawa do decyzji, w wyniku której straty ponieśli posiadacze obligacji, gdy jednocześnie oszczędzono emerytury i wypłaty dla pracowników związkowych. Natomiast zwolennicy planu ratunkowego podkreślają, że branża samochodowa – stanowiąca kluczową gałąź przemysłu w stanach Środkowego Zachodu – nie przetrwałaby upadku wielkich producentów aut i części zamiennych.