Najnowsza strategia przypomina nieco bardziej niż poprzednie te funkcjonujące w innych krajach europejskich. Według ekspertów ukazała się co najmniej o pół roku za późno.
– Taki dokument powinien być gotowy najpóźniej w lipcu. Można w niej przeczytać, co należało zrobić pół roku temu, by dziś nie mieć gigantycznych problemów – mówi Jerzy Przystajko, farmaceuta i ekspert ochrony zdrowia z Partii Razem. I wylicza niekonsekwencje ministerstwa: – Potwierdzanie Covid-19 za pomocą diagnostyki obrazowej Chińczycy stosowali już wiele miesięcy temu, a powszechne użycie mniej czułych testów antygenowych nie byłoby konieczne, gdybyśmy zawczasu rozbudowali sieć laboratoriów wykonujących genetyczne testy PCR, zapychających się powyżej 80–100 tys. badań na dobę – mówi.
Testy antygenowe potwierdzą Covid u osoby z widocznymi objawami. Są też kluczowym elementem zniesienia kwarantanny dla pracowników medycznych. Żeby mieć pewność, że medycy są zdrowi, ministerstwo będzie ich testować codziennie. Oni sami mają wątpliwości co do skuteczności takiego testowania, tym bardziej że negatywny wynik testu antygenowego nie zawsze jest wiarygodny.
– Nazwijmy to podejściem pragmatycznym. Rząd uznał, że dobro pacjenta jest ważniejsze niż zdrowie medyków, i przyjął rozwiązanie stosowane w innych krajach, które jak my zmagają się z niedoborem personelu – tłumaczy dr Tomasz Imiela z Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie. Zauważa, że większość szpitali nie jest jeszcze wyposażona w dobrej jakości testy antygenowe. Może się więc okazać, że pacjentów będą leczyć zakażeni medycy.
– Na szczęście jesteśmy w stanie tak się zabezpieczyć, by nie zakazić zdrowych pacjentów – zapewnia dr Imiela.