Generalny inspektor ochrony danych osobowych (GIODO) zwrócił się do wójta jednej z wsi. Dopatrzył się naruszenia przepisów. W Biuletynie Informacji Publicznej tej gminy zamieszczono załącznik z uwagami zgłoszonym przez jej mieszkańców do projektu studium uwarunkowań i kierunków zagorpodarowania przestrzennego.
Oprócz treści uwag w internecie można było również przeczytać dane osobowe tych, którzy je zgłosili, czyli imiona, nazwiska oraz adresy. Naruszało to – zdaniem GIODO – ustawę o ochronie danych osobowych. Zgodnie bowiem z art. 5 ust. 2 tej ustawy prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu ze względu na prywatność osób fizycznych lub tajemnicę przedsiębiorcy.
Zdaniem GIODO poprzez publikację danych osobowych w internecie dostęp do nich ma nieograniczona liczba osób i podmiotów z całego świata. Niektóre mogą wykorzystać je do celów niezgodnych z prawem (kradzież tożsamości, profilowanie itd.).
Tymczasem w opinii GIODO administrator danych (w tym wypadku wójt) powinien dołożyć szczególnej staranności w ochronie interesów osób, których dane dotyczą.
GIODO zacytował też dwa wyroki wojewódzkich sądów administracyjnych (jeden z Warszawy, drugi z Krakowa). Z pierwszego orzeczenia wynika, że usunięcie personaliów osób prywatnych czy też ich zanonimizowanie w ogłoszonej w Biuletynie Informacji Publicznej uchwale organu gminnego nie wpływa na czytelność treści tej uchwały.