Dramatycznie złe dane o sprzedaży detalicznej. Polacy nie mają za co kupować

Sprzedaż detaliczna towarów w Polsce zmalała w kwietniu realnie o 7,3 proc. rok do roku, tak jak w marcu. To jednak w sporej mierze efekt wysokiej bazy odniesienia sprzed roku, związanej z napływem uchodźców. Bieżący popyt konsumpcyjny skrajnie słaby nie jest.

Aktualizacja: 23.05.2023 10:44 Publikacja: 23.05.2023 10:01

Dramatycznie złe dane o sprzedaży detalicznej. Polacy nie mają za co kupować

Foto: Bloomberg

Jak podał we wtorek GUS, sprzedaż detaliczna towarów, liczona w sklepach zatrudniających co najmniej 10 osób, zmalała w kwietniu w cenach stałych o 7,3 proc. rok do roku, tak samo jako w marcu. Nie licząc 2020 r., gdy możliwości dokonywania zakupów były ograniczone przez antyepidemiczne obostrzenia, takiego tąpnięcia sprzedaży w Polsce jeszcze nie było.

Mimo to, wtorkowe dane okazały się lepsze niż oczekiwała większość ekonomistów ankietowanych przez „Rzeczpospolitą”. Przeciętnie uczestnicy naszej ankiety szacowali, że w kwietniu sprzedaż zmalała o 8 proc., ale nie brakowało prognoz, że zniżka była głębsza niż 10 proc. Tymczasem od grudnia wyniki sprzedaży były stale gorsze od oczekiwań.

Po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych sprzedaż w kwietniu wzrosła realnie o 1,1 proc. w stosunku do marca, gdy z kolei zmalała o 1,3 proc. To odbicie współgra z wyraźną poprawą nastrojów konsumentów w kwietniu (wyniki badania nastrojów gospodarstw domowych w maju GUS opublikuje w środę), którą ekonomiści wiążą zwykle ze spadkiem inflacji w warunkach szybkiego wciąż wzrostu płac.

Załamanie sprzedaży detalicznej w ujęciu rok do roku ma trzy główne przyczyny. Jedną jest właśnie wysoka inflacja, która ogranicza siłę nabywczą dochodów gospodarstw domowych, zmuszając je do oszczędności. Drugą jest mała dostępność kredytu, która doprowadziła do zastoju na rynku nieruchomości, ograniczając popyt na towary związane z wykończeniem wnętrz. Zarówno w marcu, jak i w kwietniu, sprzedaż detaliczna spadała jednak przede wszystkim pod wpływem wysokiej bazy odniesienia sprzed roku, gdy popyt w Polsce podbił masowy napływ uchodźców z Ukrainy oraz wydatki dokonywane na ich rzecz przez Polaków.

Za echo wybuchu wojny pod koniec lutego 2022 r. uznać można przede wszystkim to, że od lutego br. ostro maleje popyt na paliwa (stałe i ciekłe). W kwietniu sprzedaż w tej kategorii zmalała w cenach stałych o 14,5 proc. rok do roku, po zniżkach o ponad 20 proc. w poprzednich dwóch miesiącach. W kwietniu pogłębiły się za to spadek popytu na inne towary pierwszej potrzeby. Przykładowo, sprzedaż żywności, która w lutym i marcu zmalała o 4,6 proc. rok do roku, teraz tąpnęła o 8 proc. rok do roku. Popyt na farmaceutyki zmalał o 2,5 proc. rok do roku po zniżce o 1,8 proc. rok do roku w marcu. Nieomal zatrzymał się wzrost sprzedaży odzieży i obuwia.

Czytaj więcej

Długi sklepów znowu rosną, a inflacja bije w ich wyniki

Popyt na meble oraz sprzęt RTV i AGD tąpnął w kwietniu o 14,7 proc. rok do roku, minimalnie mniej niż w marcu. To konsekwencja wspomnianego ochłodzenia na rynku nieruchomości, ale też efekt wysokiej bazy odniesienia związanej z napływem uchodźców z Ukrainy przed rokiem. Wiosną 2022 r. trwało bowiem doposażanie mieszkań na potrzeby uchodźców.

Szeroko rozumiany popyt konsumpcyjny, który obejmuje też usługi, prawdopodobnie nie maleje tak szybko jak sprzedaż towarów. W IV kwartale ub.r. całkowite wydatki konsumpcyjne gospodarstw domowych zmalały o 1,1 proc. rok do roku, a w I kwartale – jak szacowali do niedawna ekonomiści – o 2,9 proc. Wstępne dane GUS sugerują jednak, że spadek PKB Polski (konsumpcja to jedna z jego składowych) w I kwartale sięgnął tylko 0,2 proc. rok do roku zamiast 0,8 proc. To sugeruje, że spadek konsumpcji mógł być nieco mniejszy niż zakładali ekonomiści, bazując w dużej mierze na wynikach sprzedaży detalicznej. 

Jak podał we wtorek GUS, sprzedaż detaliczna towarów, liczona w sklepach zatrudniających co najmniej 10 osób, zmalała w kwietniu w cenach stałych o 7,3 proc. rok do roku, tak samo jako w marcu. Nie licząc 2020 r., gdy możliwości dokonywania zakupów były ograniczone przez antyepidemiczne obostrzenia, takiego tąpnięcia sprzedaży w Polsce jeszcze nie było.

Mimo to, wtorkowe dane okazały się lepsze niż oczekiwała większość ekonomistów ankietowanych przez „Rzeczpospolitą”. Przeciętnie uczestnicy naszej ankiety szacowali, że w kwietniu sprzedaż zmalała o 8 proc., ale nie brakowało prognoz, że zniżka była głębsza niż 10 proc. Tymczasem od grudnia wyniki sprzedaży były stale gorsze od oczekiwań.

Pozostało 81% artykułu
Dane gospodarcze
Gospodarka USA rozczarowała. Słaby wzrost PKB w pierwszym kwartale
Dane gospodarcze
Lepsze nastroje w niemieckiej gospodarce. Najgorsze już minęło?
Dane gospodarcze
Węgrzy znów obniżyli stopy procentowe
Dane gospodarcze
Mniejsza szara strefa. Ale rynku alkoholi to nie dotyczy
Dane gospodarcze
GUS: płace wciąż rosną. Z zatrudnieniem nie jest tak dobrze