W następstwie pandemii Covid-19, wojny w Ukrainie, ale też starzenia się ludności i systematycznego nadrabiania zaległości rozwojowych wobec zachodniej Europy, tempo wzrostu produktu potencjalnego Polski zmalało. W najbliższej dekadzie wyniesie 2,8 proc. rocznie, w porównaniu do 3,3 proc. w latach 2010-2019, czyli w okresie od zakończenia globalnego kryzysu finansowego do wybuchu pandemii - wyliczają ekonomiści Banku Światowego.

Tempo wzrostu produktu potencjalnego to swego rodzaju limit prędkości dla gospodarki. Faktyczny PKB Polski mógłby oczywiście rosnąć szybciej, na przykład za sprawą ekspansywnej polityki fiskalnej, ale ceną za to byłaby prawdopodobnie wysoka inflacja i nierównowaga w bilansie płatniczym. Tymczasem wzrost PKB o 2,8 proc. rocznie oznaczałby, że pod względem dochodu per capita (z uwzględnieniem różnic w sile nabywczej) Polska dorównałaby do unijnej średniej o trzy lata później niż Bank Światowy przewidywał na początku 2020 r. Wtedy zaś wydawało się, że proces ten zajmie 15 lat. - Te prognozy i tak są dość optymistyczne, biorąc pod uwagę brak znaczących reform strukturalnych podnoszących potencjał gospodarczy przez ostatnie lata - mówi "Rz” prof. Jan Hagemejer z Uniwersytetu Warszawskiego, wiceprezes think-tanku CASE. Także inne ośrodki analityczne gorzej oceniają potencjał polskiej gospodarki. Przykładowo, Międzynarodowy Fundusz Walutowy ocenia go na około 2,5 proc.

Tymczasem w raporcie, który dyrektor Banku Światowego w UE Gallina A. Vincelette przedstawi w poniedziałek w Ministerstwie Rozwoju i Technologii, analitycy waszyngtońskiej instytucji wskazują, że potencjał rozwojowy Polski mógłby w najbliższej dekadzie wynosić nawet 4 proc., czyli więcej niż przed pandemią, a nawet przed globalnym kryzysem finansowym. Wówczas pod względem PKB per capita (z uwzględnieniem różnic w silne nabywczej) Polska dorównałaby do unijnej średniej już za 12 lat. W tym celu musiałaby jednak przeprowadzić szereg reform, m.in. wydłużyć przeciętny czas edukacji, podwyższyć wiek emerytalny, aby zwiększyć odsetek osób aktywnych zawodowo, poprawić jakość otoczenia instytucjonalnego, co pomogłoby pobudzić inwestycje, a także przyspieszyć cyfryzację oraz zieloną transformację gospodarki. - Wszystko to są trudne reformy. Istnieją powody, dla których nie zostały dotąd przeprowadzone - komentuje prof. Hagemejer.

W większości rekomendowanych zmian pomóc mogą środki z unijnego Funduszu Obudowy, ale realizacji Krajowego Planu Odbudowy jak dotąd się opóźnia. BŚ zwraca także uwagę, że potencjał rozwojowy Polski podbić może sprawna integracja uchodźców z Ukrainy.

Czytaj więcej

KE podniosła prognozę gospodarczą dla Polski, ale kolejny rok będzie gorszy