– Jeden z nich to rozwój technologiczny i wypieranie starszych technologii przez nowe. Jak choćby wymiana telewizorów kineskopowych na LCD i plazmowe – wyjaśnia. Pojawienie się na liście napojów typu Actimel czy wody smakowej wynika z kolei z dobrze wykreowanej potrzeby rynkowej. – Trzecim czynnikiem jest poprawa sytuacji materialnej i zmiany w stylu życia, czego przejawem może być włączenie do koszyka garnków ze stali nierdzewnej zamiast blaszanych czy wydatków na prywatne przedszkole – zauważa Fiederowicz.
Na „listę inflacyjną” GUS trafiają produkty wybierane przez dużą grupę Polaków. Nie mieszczą się tam sezonowe mody. – Tak było np. z hulajnogami, które, mimo że w pewnym okresie bardzo popularne, nigdy na listę nie trafiły. Nieraz zdarza się jednak, że jakiś produkt wypada, a potem wraca, jak choćby motocykle – tłumaczy Jolanta Lesiuk.
Z tzw. koszyka inflacyjnego, wyczytać też można, jak dużo Polacy wydają na poszczególne grupy towarów i usług: żywność, transport, użytkowanie mieszkania i inne.
– W ostatnich latach spada udział żywności, a rosną wydatki na użytkowanie mieszkania. Jest to pochodną wzrostu czynszów czy cen energii. Więcej wydajemy też na rekreację, kulturę czy wizyty w restauracjach – zaznacza Wiesław Łagodziński.
Zdaniem Łukasza Tarnawy, ekonomisty PKO BP, jest to też efekt dobrej koniunktury gospodarczej i szybko rosnących w ostatnich latach pensji. – Kryzys może jednak spowolnić trend zmniejszania się udziału żywności w wydatkach Polaków – przewiduje ekonomista.
Na razie zmiany wprowadzone do polskiego koszyka nie wydają się podyktowane kryzysem. Widać go już jednak po wyborach Brytyjczyków. Z ostatnich danych tamtejszego urzędu statystycznego wynika, że chętniej kupują oni np. dania gotowe w dużych opakowaniach zamiast tych dla singli. Jednocześnie spadły wydatki mieszkańców W. Brytanii na jedzenie poza domem.