Obecnie wydatki prosocjalne w Polsce to ok. 17,8-18,8 proc. PKB. Na tle krajów UE nie jest to szczególnie dużo, bo znacznie zamożniejsze od nas kraje rozwinięte, przeznaczają na te cele znacznie więcej. Przykładowo Niemcy – ok. 29 proc. PKB, Dania 33 proc., a Wielka Brytania 28 proc. Nawet niektóre kraje postkoministyczne pozwalają sobie na większy "socjal": w Czechach i na Węgrzech to ponad 20 proc.
Sporo na rodziny
Realizacja rządowych planów, dotyczących zwłaszcza programu Rodzina 500+, czy w dłuższym horyzoncie obniżenia wieku emerytalnego, zwiększy wartość wydatków socjalnych. Jak wynika z szacunków "Rzeczpospolitej", mogą one sięgnąć 19-20 proc. PKB. To nadal niewiele na tle starej UE, a już blisko poziomu Czech czy Węgier.
Szczególnie poprawę widać będzie w zakresie polityki prorodzinnej, gdzie wydatki mogą wzrosnąć do ok. 2,6 proc. PKB z 1,3 proc. PKB wydawanych obecnie. W ten sposób znajdziemy się w grupie krajów, gdzie na wsparcie rodzin przeznacza się stosunkowo dużo. Dla porównania, w Niemczech to 3,1 proc. PKB, w Wielkiej Brytanii 3 proc., a w Austrii 2,7 proc. PKB, ale już we Włoszech czy Hiszpanii 1,2-1,3 proc. PKB.
Zwykle zwiększenie wydatków prospołecznych w takim kraju na dorobku jak Polska jest oceniane mało pozytywnie. Tym razem jednak ekonomiści są raczej zgodni, że cel większego wsparcia rodzin jest słuszny, można się jedynie kłócić o jego zakres i sposób finansowania.
– W Polsce zbyt łatwo szafuje się argumentem, że wzrost wzrost wydatków społecznych będzie oznaczał wzrost deficytu i długu, czyli będzie niekorzystny i dla finansów państwa i w dłuższym okresie dla gospodarki – zauważa prof. Cezary Wójcik, ekonomista SGH. – Badania nie pokazują jednak takiej ścisłej korelacji. W Danii czy Szwecji wydatki na takie cele są bardzo duże, ale dług i deficyt pozostają niższe niż w USA i w wielu krajach UE. Nie widać też, by rujnowały one gospodarkę – dodaje Wójcik.