Rz: Jak funkcjonuje rynek audytu po wejściu w życie nowej ustawy?
Krzysztof Burnos: Nakreśliła ona wyraźną granicę dwóch rynków audytu: usług dla jednostek zaufania publicznego i dla pozostałych podmiotów. Liczba firm audytorskich nie zmniejsza się znacząco, ale rynek koncentruje się w tym sensie, że przyśpieszył proces wychodzenia z sektora JZP mniejszych audytorów. Dla nich wyzwaniem była także konieczność dostosowania się do wymogów MSB, ale tu dostarczyliśmy jako PIBR wiele użytecznych narzędzi, aby ten proces ułatwić.
Zakaz świadczenia usług – nie tylko doradczych – które mogłyby zagrozić niezależności biegłego rewidenta, istniał wcześniej. Zaostrzenie ponad wymóg prawa europejskiego regulacji dotyczącej rozdziału usług nie było konieczne: nie mieliśmy sygnałów o konfliktach interesów, a system nadzoru publicznego działał w tym zakresie dość rygorystycznie. Pojawiają się pierwsze problemy z tym związane, choćby z listem poświadczającym, którego oczekują polscy emitenci, a który nie znalazł się na białej liście. Czas pokaże, czy odkryjemy kolejne problematyczne przepisy.
Jakie są największe bolączki polskiego rynku audytu – czy z podobnymi borykają się audytorzy w innych krajach?
Europejską bolączką jest przeregulowanie. To przejaw deficytu zaufania ustawodawcy do audytu w dotychczasowej formule. Mam nadzieję, że do jego odbudowy przyczyni się wprowadzenie w całej Europie międzynarodowych standardów, a w przypadku sektora JZP również rozszerzonego sprawozdania z badania, które przejrzyście pokazuje podejście i metodologię biegłego rewidenta. Widać już pierwsze pozytywne sygnały, jak choćby niedawny raport szwedzkiej instytucji nadzorczej, który empirycznie potwierdził, że tam, gdzie nie ma audytu, ryzyko nieprawidłowości w działaniach firm, w tym oszustw podatkowych, jest wyższe.