Giganci białej floty

Na wizytach tych statków porty nie zarabiają kokosów. Ich obecność to jednak splendor i wymierne korzyści finansowe dla miast, w których cumują. Wielkie statki wycieczkowe są bardzo pożądanymi i częstszymi gośćmi w polskich portach

Publikacja: 27.01.2008 17:06

Red

W sezonie letnim po wodach Bałtyku krąży każdego roku kilkadziesiąt luksusowych statków wycieczkowych. Na ich pokładach podróżuje około 600 tysięcy bogatych zagranicznych turystów (głównie amerykańskich). Każdy z nich to potencjalna żyła złota – podczas kilkugodzinnego postoju statku w porcie na pamiątki i różne atrakcje skłonni są wydać nawet kilkaset dolarów. W interesie branży turystycznej, restauratorów, rzemieślników i handlowców są ich jak najczęstsze wizyty.

O względy armatorów statków wycieczkowych konkurują niemal wszystkie porty i miasta na świecie. Niestety liczba statków i zainteresowanych wycieczkami na określonych szlakach turystów mimo dynamicznego rozwoju rynku turystyki morskiej jest ograniczona. O konkurencję nie muszą się obawiać państwa na wyspach Morza Karaibskiego, które żyją ze statków wycieczkowych i setek tysięcy turystów docierających tam na ich pokładach. Atrakcyjność egzotycznych, słonecznych wysp sprawia, że pasażerowie gotowi są przesiąść się nawet do łodzi i dotrzeć nimi wprost na porośnięte palmami plaże.

Inaczej jest w przypadku portów europejskich. Inny klimat i nieco inny rodzaj atrakcji turystycznych sprawia, że klienci decydujący się na europejskie, a zwłaszcza bałtyckie rejsy, są znacznie bardziej wymagający. W naszej strefie klimatycznej więcej wymaga się od organizatorów pobytów oraz od portów docelowych.

O wyborze trasy rejsu decyduje tu nie tyle wysokość opłat portowych, ile jakość programu pobytu oraz wyjątkowa sprawność lądowej logistyki. Statki wycieczkowe cumują w portach europejskich zwykle na pobyty 12 – 16-godzinne. W tym czasie turyści muszą zobaczyć jak najwięcej, mieć czas na posiłki oraz na indywidualne spacery i kupno souvenirów.

W naszych warunkach najgorzej jest z tym ostatnim elementem organizacji pobytu – i to bynajmniej nie z winy portów czy organizatorów turystycznych. Mimo inwestycji drogowych wciąż brakuje dróg dojazdowych zapewniających sprawne przemieszczanie się autokarów. Częstym powodem kłopotów są dla organizatorów pobytów właśnie paraliżujące komunikację roboty drogowe.

Jeszcze gorzej jest z położonymi w pobliżu tras zwiedzania parkingami, które mogłyby pomieścić po kilkadziesiąt autokarów. W efekcie turystów, głównie emerytów o ograniczonej sprawności fizycznej, trzeba często wysadzać dosłownie w biegu na skrzyżowaniu.

W ubiegłym roku pobyt turystów uczestniczących w rejsach sparaliżował przyjazd na Pomorze prezydenta USA Georga Busha. Zamknięte strefy i zablokowane drogi spowodowały gigantyczne korki, w których utknęły autokary z tysiącami zagranicznych turystów przywiezionych przez trzy wielkie wycieczkowce. W efekcie goście nie zobaczyli pomorskich atrakcji, a z ciasnego wnętrza autokaru wynieśli przekonanie, że lepiej tu więcej nie wracać i nie polecać innym tej wątpliwej atrakcji.

W 2007 roku do Gdyni wielkie wycieczkowce zawijały aż 87 razy. Wśród nich znalazły się także giganty o długości ponad 310 metrów (jak dwukrotnie goszczący w porcie „Navigator of the Seas”) i mogące zabrać na pokład nawet 2 tysiące turystów. Kolejne 39 wycieczkowców zacumowało w minionym sezonie letnim w porcie w Gdańsku.

Rosnącej liczbie statków i turystów odwiedzających porty Trójmiasta zazdrośnie przygląda się Szczecin. Portowe miasto, które z pewnością mogłoby pochwalić się przed turystami niejedną regionalną atrakcją turystyczną, dzieli od otwartego morza dystans czterech godzin powolnej żeglugi. Miasto ma za to inny atut, którym może zachęcić armatorów do częstszych wizyt. To niewielki dystans dzielący Szczecin od Berlina, który można pokonać w ciągu półtorej godziny. Na razie z oferty turystycznej portu korzysta tylko kilka wycieczkowców rocznie.

Walka o cennych gości toczy się przede wszystkim na polu działań marketingowych oraz kuluarowych rozmów między armatorami, portami i organizatorami turystyki. Nasze porty stale uczestniczą w największej imprezie branży cruisingowej, która co roku na wiosnę odbywa się w Miami na Florydzie. Tam starają się – wspólnie z wyspecjalizowanymi w obsłudze turystyki morskiej biurami podróży – zachęcić armatorów do rozszerzenia programu rejsów o wizyty na polskim wybrzeżu. Niewielki jak dotąd udział biorą w tych staraniach o armatorów najwięksi beneficjenci – władze samorządów czerpiących korzyści z dochodów lokalnej gospodarki.

W walce o względy armatorów wycieczkowych pływających w sezonie letnim po Bałtyku polskie porty konkurować muszą z kilkudziesięcioma innymi portami i miastami, które mogą zaoferować bez porównania większy zasób atrakcji: Kopenhagą, St. Petersburgiem, Sztokholmem. Wbrew pozorom o wiele bardziej efektywna jest nie otwarta konkurencja, ale wspólne działania na rzecz przyciągnięcia większej liczby armatorów i statków. Stąd realizowane przez bałtyckie porty wycieczkowe wspólne przedsięwzięcie – Baltic Cruise Project, który zyskał dofinansowanie z budżetu Unii Europejskiej. Uczestniczy już w nim 26 portów docelowych, w tym port Gdynia.

Efekty tej współpracy są widoczne już dzisiaj. Z roku na rok nie tylko wzrasta liczba statków wpływających z turystami na Bałtyk, ale rośnie także ich wielkość oraz liczba zabieranych na pokład pasażerów. Większe statki i więcej turystów morskich to większe wpływy dla lokalnej gospodarki. Dla portów i operatorów turystycznych to jednocześnie duże wyzwania natury technicznej i logistycznej – muszą zapewnić przygotowane do ich obsługi nabrzeża o odpowiedniej długości i głębokości oraz odpowiednią liczbę autokarów i profesjonalnych przewodników turystycznych.

W sezonie letnim po wodach Bałtyku krąży każdego roku kilkadziesiąt luksusowych statków wycieczkowych. Na ich pokładach podróżuje około 600 tysięcy bogatych zagranicznych turystów (głównie amerykańskich). Każdy z nich to potencjalna żyła złota – podczas kilkugodzinnego postoju statku w porcie na pamiątki i różne atrakcje skłonni są wydać nawet kilkaset dolarów. W interesie branży turystycznej, restauratorów, rzemieślników i handlowców są ich jak najczęstsze wizyty.

Pozostało 91% artykułu
Biznes
Polska kupiła kolejne nowoczesne bezzałogowce w USA i... sprzedaje bezzałogowce obserwacyjne Malezji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Stare telefony działają cuda! Dołącz do akcji T-Mobile i Szlachetnej Paczki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Polski rynek akcji – optymistyczne prognozy na 2025 rok
Biznes
Eksport polskiego uzbrojenia ma być prostszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Jak skutecznie chronić rynek Unii Europejskiej