Do Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych należą 4 tysiące firm dysponujących ok. 100 tys. ciężarówek. Właśnie tyle pojazdów wzięło udział w protestach przed trzema miesiącami.
Wówczas przewoźnicy odnieśli częściowy sukces. Zostały wstrzymane prace nad ustawą, która od 1 lipca miała zlikwidować winiety. Wówczas ciężarówki korzystałyby z autostrad na takich zasadach jak samochody osobowe, czyli płacąc za przejazd na bramkach. Jak obliczyli transportowcy, ich koszty związane z korzystaniem z dróg wzrosłyby wówczas kilkakrotnie. Obecnie rząd rozważa pozostawienie winiet, ale ze znacznie wyższą ceną. Takie rozwiązanie również nie zadowala przewoźników.
W liście do premiera Donalda Tuska powtarzają swoje postulaty z czerwca, m.in. obniżenia cen paliwa i udrożnienia wschodniej granicy. – Jestem przekonany, że nasze protesty zwróciły uwagę decydentów na patologie związane z obliczaniem cen detalicznych ropy i na praktyki monopolistyczne producentów paliw, którzy generowali swoje zyski kosztem całej gospodarki – mówi Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. – Udało nam się również zwrócić uwagę Rady Polityki Pieniężnej na to, że utrzymanie w sposób niezależny od stanu gospodarki wysokiego kursu złotego jest szkodliwe dla branż zajmujących się eksportem.
Jego zdaniem sytuacja eksporterów znacznie by się poprawiła, gdyby euro kosztowało 4,2 złotego.
W piśmie do premiera czytamy, że branża transportowa przeżywa kryzys, wiele firm już zbankrutowało. Mimo deklaracji ze strony rządzących nie zapadły konkretne decyzje, a żaden z wcześniejszych postulatów nie został spełniony. Teraz transportowcy wysuwają kolejne żądania. Domagają się od rządu ogłoszenia sytuacji kryzysowej w branży transportowej zgodnie z rozporządzeniem rady z 1990 roku. Ma to zapobiec niekontrolowanemu wzrostowi liczby przedsiębiorstw, a co za tym idzie ograniczyć skutki załamania rynku.