Znana w Wielkiej Brytanii firma produkująca głównie damską odzież, także dla sieci Marks & Spencer, powstała w 1784 r. Miała 40 własnych sklepów, kolejnych 64 prowadziła na licencji, zatrudniając 450 osób. – Marka jest znana i szanowana nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale także w wielu innych krajach. Dlatego wierzymy, że znajdą się chętni do jej przejęcia – mówi syndyk Andrew Turpin. Marka Viyella została zarejestrowana dla produktów powstających w 55 proc. z wełny, a w pozostałej części z bawełny. Była to tym samym pierwsza markowa odzież na świecie.
– Kolejni producenci decydują się na przenoszenie zakładów do Chin, dlatego sytuacja na rynku od lat wygląda coraz gorzej – mówi Paul Kenny, sekretarz generalny branżowej organizacji GMB.
Kryzys finansowy i spadające wydatki konsumenckie uderzają jednak także w inne renomowane marki, którym udało się przetrwać niejedno zawirowanie. U progu bankructwa stoi też znany producent porcelany Wedgwood, który w tym roku miał obchodzić 250. rocznicę powstania. Zaopatrujący dwory królewskie i setki sklepów na całym świecie został właśnie wystawiony na sprzedaż. 60 proc. akcji firmy kontroluje Anthony O'Reilly, irlandzki arystokrata i magnat medialny.
Pojawiają się już również pierwsi chętni – amerykańska grupa funduszy private equity KPS Capital Partners według ciągle nieoficjalnych informacji chce wyłożyć 846 mln dol., z czego ponad 500 mln ma posłużyć do spłaty zadłużenia. 280 mln dol. ma być kapitałem na rozwój firmy, do której należą jeszcze takie marki, jak dobrze znany w Polsce Rosenthal czy Royal Doulton. Grupa zatrudnia 7,7 tys. pracowników. Jak podała Agencja Reutera, Rosenthal może zostać sprzedany oddzielnie. – Zarząd, rada nadzorcza zrobiły wszystko, żeby firmę uratować – stwierdził Tony O'Reilly.
Kryzys uderza też w branżę handlową, dotąd uważaną przez analityków za bezpieczną i wręcz skazaną na dalszy rozwój. W tym roku 100. rocznicę istnienia miała obchodzić brytyjska sieć sklepów Woolworth’s. Z obchodów nici – ponad 800 sklepów już zostało zamkniętych, 30 tys. osób otrzymało wypowiedzenia. Jako powód likwidacji firmy oczywiście podano kryzys finansowy, jednak trzeba zauważyć, że błędne decyzje zarządów doprowadziły do strat szacowanych na ponad 400 mln funtów.