Największy na świecie, 48. już, salon pod Paryżem, mimo że jubileuszowy, bo obchodzi setną rocznicę (pierwszy odbył się w 1909 r. w Grand Palais w Paryżu), nie dorówna poprzedniemu sprzed dwóch lat. Wtedy zawarto kontrakty kupna ok. 800 samolotów za ponad 100 mld dolarów, pokazano 143 samoloty, a salon odwiedziło 300 tys. osób. Rok temu na salonie w Farnborough, także organizowanym co dwa lata, kupiono samoloty za 62 mld dolarów. Obecna impreza będzie odbywać się w cieniu katastrofy z 1 czerwca nad Atlantykiem, w której zginęło 228 osób.
Na wystawę zgłosiło się ok. 2 tys. wystawców z 48 krajów. Pokażą ok. 150 maszyn cywilnych i wojskowych, w tym airbusa 380 i boeinga 777. Zabraknie opóźnionych w produkcji B787 Dreamliner i airbusa A400M oraz myśliwca F-22 Raptor. Gwiazdami salonu będą rosyjski samolot regionalny Suchoj Superjet-100 i bezzałogowy śmigłowiec (dron) Camcopter austriackiej firmy Schiebel.
– Z powodu kryzysu ten rok będzie pierwszym od 2001 r., w którym zanotujemy spadek przewozów – przewiduje Charles Edelstenne, prezes organizatora salonu, Zjednoczenia Francuskich Firm Lotniczych i Kosmicznych GIFAS.
Według IATA, stowarzyszenia zrzeszającego 230 linii lotniczych, na które przypada 93 proc. ruchu powietrznego, liczba pasażerów w 2009 r. zmaleje o 8 proc., do 2,06 mld, a wielkość frachtu o 17 proc., do 33,3 mln ton. Dyrektor generalny ACI Europe reprezentującej 440 lotnisk w 45 krajach Europy Olivier Jankovec skorygował w dół tegoroczną prognozę: przewozu pasażerów do -8 proc., frachtu do -16 proc.
W tej sytuacji linie lotnicze redukują swoje moce przewozowe: wycofują z eksploatacji samoloty, odraczają odbiór nowych, a nawet rezygnują z ich kupna. Najwięksi na świecie producenci, Airbus i Boeing, liczą na razie, że dostarczą w tym roku tyle samo maszyn co w 2008 r. Ale po pięciu miesiącach Airbus zyskał zamówienia na 11 sztuk, a Boeing – zero.