Z szacunków „Rz” wynika, że wsparcie koksowni mogłoby przekroczyć 2 mld zł brutto, a każdy z zakładów mógłby skorzystać z kwoty do 520 mln zł w formie pożyczek czy poręczeń. Jednak koksownie nie są skore do wyciągania ręki po pieniądze – warunkiem udzielenia finansowania przez Agencję Rozwoju Przemysłu są bowiem tylko projekty pozwalające zachować ciągłość produkcji.
Hutniczy gigant ArcelorMittal, który jest właścicielem największej w Europie koksowni Zdzieszowice, jeszcze wiosną pod naporem kryzysu ograniczał produkcję koksu, także w nowoczesnej wytwórni w krakowskiej Hucie im. T. Sendzimira. Problemem były zapasy paliwa. Dziś sytuacja się zmieniła.
– ArcelorMittal Poland analizuje rządowe propozycje, ale na razie nie występował o pomoc kredytową – mówi Łukasz Cioch, rzecznik firmy. Przyznaje, że jeszcze dwa miesiące temu sytuacja była trudna. – Ale część naszych problemów związanych z koksem straciła na ostrości, bo nieco poprawiła się sytuacja na rynku hutniczym – dodaje.
– Na razie nie ma potrzeby sięgania po te pieniądze, lecz nikt nie jest w stanie przewidzieć, czy zwiększony popyt na koks, który obserwujemy, jest długotrwałą tendencją, czy jest związany z uzupełnieniem stanów magazynowych u odbiorców. Dlatego być może w przyszłości pojawi się konieczność sięgnięcia po pieniądze z planu pomocy dla koksownictwa – mówi „Rz” Zdzisław Trzepizur, prezes Kombinatu Koksochemicznego Zabrze.
– Cieszy nas, że rząd dostrzegł w końcu także potrzeby ważnego sektora, ale obecnie, jak się wydaje, na skorzystanie z oferty kredytowej zdecydują się raczej państwowe koksownie – mówi prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej Romuald Talarek . – Nie wiemy, czy optymistyczne sygnały z rynku to zjawisko trwałe, czy prognozy mają charakter spekulacyjny, więc doradzamy ostrożność w przepowiadaniu końca kryzysu.