Sztuczna reanimacja najsilniejszej gałęzi niemieckiej gospodarki dobiegła końca wcześniej, niż się spodziewano. Liczono, że pula pięciu miliardów euro przeznaczonych na premie wyczerpie się późną jesienią, ale pieniędzy zabrakło już w minioną środę. Z premii w wysokości 2,5 tys. euro za złomowanie samochodu, który użytkowano co najmniej przez ostatni rok i który odsłużył już co najmniej dziewięć lat, skwapliwie skorzystało 2 miliony Niemców.
– Był to największy program koniunkturalny wszech czasów – twierdzi Helmut Rademacher z branżowego stowarzyszenia ZDK. – Pieniądze wyrzucone w błoto – mówią krytycy przypominają, że wprowadzając premie, rząd nie kierował się rachunkiem ekonomicznym, lecz względami politycznymi. Program powstał z myślą o wyborcach, którzy w tym roku wyjątkowo często mieli okazję do głosowania w wielu elekcjach landowych, a pod koniec tego miesiąca pójdą do urn w wyborach do Bundestagu.
Śladem Niemców podobne programy zastosowano w kilkunastu krajach na świecie, jednak nigdzie nie wpompowano w przemysł samochodowy tak ogromnych sum. W rezultacie, jak się ocenia, w tym roku sprzedana zostanie w Niemczech rekordowa liczba 3,6 mln nowych aut. Tych aut nikt nie kupi za rok.
– W przyszłym roku nabywców znajdzie nie więcej niż
2,8 mln samochodów – twierdzi prof. Wolfgang Meining, ekspert z branży samochodowej. W rezultacie pracę straci co ósmy pracownik branży. Z analiz firmy doradczej AlixPartners wynika, że o ile przed rokiem bankructwo groziło 22 proc. kooperantów firm samochodowych w całej Europie, o tyle w przyszłym roku flauta zagrażać będzie egzystencji 30 – 50 proc. dostawców. To jeden z efektów niemieckiego programu.