Pieniądze, które pożyczy nam Europejski Bank Inwestycyjny, drogowcy będą mogli wydać do 2013 roku. Część z nich wykorzystamy jeszcze w tym – ponad 300 mln euro zostanie przeznaczonych na zapłatę za już wykonane w tym roku prace. Reszta środków poczeka do roku 2011.
Będzie można za nie wyremontować od 4 do 5 tys. km dróg. Firmy specjalizujące się w takich pracach od 2010 r. będą mogły się ubiegać o kontrakty o wartości ok. 5 – 40 mln zł.
Pożyczka z EBI na remonty dróg w wysokości 1 mld euro jest najwyższa do tej pory. Na inwestycje w latach 2007 – 2009 dostaliśmy 300 mln euro. Jest to pomoc o tyle cenna, że w 2010 r. w budżecie na odnowy nawierzchni dróg i mostów drogowcy mają otrzymać do dyspozycji 672,2 mln zł. Jak wylicza Janusz Piechociński, wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Infrastruktury, pozwoli to odnowić raptem ok. 350 km tras.
Tymczasem najpilniejsze remontowe potrzeby drogowców są szacowane na ok. 4 mld zł. Jak wynika z raportu o stanie dróg za 2008 rok, ponad 3,7 tys. tras krajowych (21,3 proc. sieci) jest w stanie złym i kwalifikuje się do natychmiastowego remontu. Koszt tych prac szacowany jest na ponad 3,6 mld zł.
Dzięki EBI wraz z wkładem z naszego budżetu na remonty dróg znajdzie się ok. 8 mld zł. Na te pieniądze liczą firmy budowlane. – Takie plany to spora szansa dla branży – mówi Marek Kijanowicz, prezes firmy Erbedim z Piotrkowa Trybunalskiego. Ostatnie duże przetargi na remonty dróg ogłaszane były przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad w 2007 r.